Aleksander Kwaśniewski: Rafał Trzaskowski byłby dobrym prezydentem RP

PiS może wygrać wybory europejskie. Afery im nie szkodzą. Mają twardy elektorat na poziomie 30 proc. Afery umacniają elektorat PiS w przekonaniu, że jest nagonka i trzeba być z partią na dobre i złe – uważa Aleksander Kwaśniewski, były prezydent RP.

Publikacja: 05.06.2024 20:26

Były prezydent RP Aleksander Kwaśniewski

Były prezydent RP Aleksander Kwaśniewski

Foto: PAP/Radek Pietruszka

Czy 9 czerwca Jarosław Kaczyński ogłosi dziesiąte z rzędu zwycięstwo PiS?

Być może, ale sądzę, że te wybory potwierdzą to, co wiemy z wyborów parlamentarnych i samorządowych. Mamy dwie duże partie o poparciu ok. 30 proc., plus minus 1–2 proc., później mamy koalicję dwóch partii o mocy 12–14 proc., czyli Trzecią Drogę, i dwie partie, które bardzo by chciały osiągnąć 10 proc., ale ciągle nie mogą, czyli Lewicę i Konfederację. Żadnych wielkich niespodzianek nie oczekuję. PiS może przyjechać pierwsze, ale PO też może przyjechać pierwsza. Tylko to nie będą wielkie różnice. 

Wiec, który odbył się 4 czerwca, pomoże KO?

Pomoże – takiego wydarzenia w tej kampanii europejskiej żadna partia nie zorganizowała. Nawet jeśli przyjmiemy te najniższe oceny – że było 15 tys. osób – to dużo. Ten obraz pójdzie w Polskę i będzie aktywizował wyborców. Wystąpienie Tuska było kierowane do twardego elektoratu, używał mocnych słów. Na pewno nie będzie to decydowało, nie był to game changer, ale było to ważne wydarzenie w kampanii z punktu widzenia KO.

Wystąpienie Tuska było kierowane do twardego elektoratu, używał mocnych słów. Na pewno nie będzie to decydowało, nie był to game changer, ale było to ważne wydarzenie w kampanii z punktu widzenia KO.

Rafał Trzaskowski miał wystąpienie, które przypominało wystąpienie kandydata na prezydenta.

Powinien coraz bardziej czuć się tym kandydatem. Udały mu się wybory samorządowe, uzyskał w Warszawie mocny wynik. Biorąc pod uwagę skalę inwestycji w Warszawie czy rozkopania stolicy, to nie było proste. Jeśli wykaże się odpowiednią determinacją, to będzie blisko, by być bezdyskusyjnym kandydatem PO – być w II turze wyborów, a tam walczyć prawdopodobnie z kandydatem PiS o zwycięstwo. Jego wystąpienie się dobrze wpisuje w ten plan. 

Trzaskowski ma papiery, żeby zostać prezydentem?

Zdecydowanie. Ma doświadczenia rozliczne: menedżerskie, jako prezydent Warszawy, parlamentarne, europejskie, rządowe. To człowiek dobrze wykształcony, znający kilka języków, w odpowiednim wieku, z ustabilizowaną sytuacją rodzinną. I gwarantuje to, że współpraca prezydenta z większością rządową, jaką będziemy mieli jeszcze przez co najmniej trzy i pół roku – a może i dłużej – będzie układała się pragmatycznie. 

Kogo pan widzi jako kandydata PiS na prezydenta?

Nie ma pewniaków, są chętni. Na pewno premier Mateusz Morawiecki, premier Beata Szydło. Słyszałem, że minister Mastalerek zgłasza swoje ambicje. Jeszcze jest niezawodna intuicja prezesa Kaczyńskiego, który może kogoś tam znaleźć i zaskoczyć wszystkich. Kolejne kilka miesięcy w PiS to będą „dyskretne prawybory”, zabieganie o decyzje prezesa na swoją korzyść. Po wakacjach wszystko będzie musiało być jasne, kampania najpóźniej musi się zacząć późną jesienią. Sądzę, że we wrześniu–październiku będziemy mieć jasność. 

Kolejne kilka miesięcy w PiS to będą „dyskretne prawybory”, zabieganie o decyzje prezesa na swoją korzyść

Wracając do kampanii europejskiej – Andrzej Duda wspiera swojego ministra, który kandyduje w tych wyborach. Za pana czasów też tak było?

To naturalne. Prezydent zadbał, żeby jego człowiek – minister od wielu lat, bo pan Kolarski od samego początku jest w Kancelarii Prezydenta – znalazł się na pierwszym miejscu listy w okręgu, który nie jest jego. Udało się to zrobić, a skoro powiedziało się „A”, to trzeba pomóc kandydatowi, bo prezydentowi będzie bardzo przykro, jeśli jego człowiek – mając jedynkę – nie wejdzie to PE. Zaangażowanie prezydenta w pomoc dla jego wieloletniego współpracownika jest rozwiązaniem fair, to niezbędna lojalność. 

Jak pan ocenia zaangażowanie prezydenta w reklamowanie – nie wprost, ale jednak – marki Red is Bad, która ma duże problemy?

Prezydenta bym zostawił na boku. Każde ubranie ma jakąś markę. Ale sam fakt, że firma, która zajmuje się sprawami odzieżowymi, nagle zajmuje się niemalże wszystkim i otrzymuje kolosalne dotacje z kasy państwowej, brzydko pachnie. Opinia publiczna ma prawo domagać się wyjaśnień. Być może będą dalsze kroki – prokuratorskie, a później sądowe. Nie widzę uzasadnienia, żeby taka firma dostawała tak duże środki. Chyba że tam się kryje drugie lub trzecie dno. Czekam na wyjaśnienia. Ale prezydentowi na pewno to nie pomoże – to źle pachnie i ten zapach będzie czuć w Pałacu Prezydenckim. 

Czytaj więcej

Miliony Pawła Szopy. Prokuratura zabezpieczyła 117 mln złotych na kontach twórcy Red is Bad

Czy afery, które poznajemy z czasów poprzednich rządów, jak Fundusz Sprawiedliwości, zaszkodzą PiS?

Nie za bardzo, bo PiS dysponuje żelaznym elektoratem. Tego elektoratu umiarkowanego nigdy nie było wiele, a po odejściu Gowina takich ludzi tam w ogóle nie ma. Te 30 proc. PiS ma i afery nie zmienią myślenia tych ludzi. One umacniają w przekonaniu, że jest nagonka i trzeba być z partią na dobre i złe. Ale nie pomoże to w pozyskiwaniu wyborców – ci ludzie, którzy się wahali, mogą być zbrzydzeni i nie chcieć pomagać partii, która ma niewyjaśnione sprawy. Wzbogacanie się na majątku państwa nie jest dobrze widziane. 

Te afery mają potencjał polityczny?

Mają, długofalowy. Jeśli się okaże, że skończy się to sformowaniem aktów oskarżenia, a członkowie ekipy rządzącej będą sądzeni, niewątpliwie będzie miało to znacznie – choćby do kolejnych wyborów parlamentarnych. Ale teraz twardy elektorat zagłosuje na PiS, a ci, którzy mają wątpliwości, zostaną w domu. Frekwencja będzie niższa niż w wyborach samorządowych, ale nie będzie chyba tak dramatycznie niska. Pytanie, na ile te afery spowodują, że niepartyjni wyborcy – ci, którzy nie są z żelaznego elektoratu – byliby gotowi głosować na KO. Nie spodziewam się wielkich przepływów, ale jest możliwość, że niektórzy zagłosują na Hołownię, inni na KO, być może niektórzy na Lewicę. 

Na ile wybory do PE są ważne? Spodziewamy się frekwencji poniżej 50 proc. 

Sądzę, że ona będzie bliżej 42 proc. Wybory do PE w Polsce do tej pory nie cieszyły się większym zrozumieniem. Może dlatego, że nie bardzo wiemy, jak ten PE działa, a jeśli coś słyszymy, to zazwyczaj – przynajmniej w ostatnich latach – było to komentowane przez PiS negatywnie. Polska była fenomenem, bo europarlamentarzyści przyjeżdżali do Polski na weekend i w mediach nie mówili o PE, tylko wpisywali się w polskie konflikty i boks międzypartyjny. Wiedza Polaków na temat PE jest ograniczona też przez nich. Dochodzi też czynnik, że są to już kolejne wybory – występuje element znużenia. Każde wybory są ważne, bo demokracja żyje wyborami – ona jest sensowna, mocna i skuteczna, jeśli ma za sobą wyborców. Bez wyborców będzie więdła. Ten moment jest szczególny – być może bardziej trudny niż 20 lat temu, kiedy wstępowaliśmy do UE. Mamy blisko wojnę, nie wiemy, jakie mogą być dalsze plany Putina. Biden wręcz straszy, że jak upadnie Ukraina, to następna może być Polska. Ta Wspólnota ma ogromne znacznie – żebyśmy mieli poczucie, że jesteśmy razem – mamy wtedy większą siłę odstraszania. Są tematy, które UE może rozwiązać wyłącznie razem – kwestie migracji, zmian klimatycznych, konkurencyjności Europy, zdrowia. Istotne jest też, że w Europie w siłę rosną partie nacjonalistyczne, które chcą osłabić UE w kształcie, który dziś obserwujemy. Są niechętne koniecznym reformom, które by wzmocniły UE. Nie chcę mówić, że są ekspozyturą rosyjską, ale obiektywnie mają program zbliżony do tego, co chciałby Putin. On najchętniej widziałby UE w kryzysie. Część nurtów antyeuropejskich idzie – może nieświadomie – w tę stronę. 

Polska była fenomenem, bo europarlamentarzyści przyjeżdżali do Polski na weekend i w mediach nie mówili o PE, tylko wpisywali się w polskie konflikty i boks międzypartyjny

Daniel Obajtek nie stawił się na przesłuchanie przed komisją śledczą badającą tzw. aferę wizową. Jak to świadczy o Polsce, że człowiek prowadzi kampanię wyborczą i wodzi państwo za nos, a przed komisją ani prokuraturą stawiać się nie chce?

Finał będzie taki, że stanie przed komisją. To, że on gra w kotka i myszkę, świadczy źle o instytucjach państwa – nie mogą skutecznie tego wezwania dostarczyć. Ale świadczy to też o charakterze Obajtka, który kieruje się swoim egoistycznym rachunkiem i nie szanuje instytucji państwowych. Nie szanował ich tak samo, jak był prezesem firmy państwowej. Jak patrzy się na jego wydatki, to widać, że on podatników nie szanuje i uważa, że jest ponad nich i prawo. Przyjdzie tego kres. 

Czego objawem będzie ewentualna zgoda Donalda Tuska na kontynuowanie projektu CPK?

Mam nadzieję, że przemówili eksperci. Najgorsze są wielkie pomysły inwestycyjne, które są spełnieniem politycznych idée fixe – ktoś chce postawić sobie pomnik, nazwać to imieniem swoim czy brata. Jeśli eksperci zabierają głos, to trzeba podejmować sensowne decyzje. Nigdy nie odrzucałem idei CPK – uważałem, że port w Warszawie ma ograniczenia. To duża wygoda, ale port blisko miasta to trudności rozwojowe. Z Radomiem, który miał przejąć część działań Warszawy, się nie udało. Modlin jest, ale nie może spełnić tej roli. CPK – jako duży port lotniczy, który by odciążył Warszawę i dał możliwość bycia dobrym miejscem tranzytowym dla zagranicy – ma sens. Ale to musi być określone przez ekspertów. Jeśli Tusk powie, że CPK warto kontynuować, to przyjmę to z pełnym zrozumieniem.

Czytaj więcej

Daniel Obajtek nie stawił się na wezwanie komisji śledczej. Znowu

Pomoże to bardziej Tuskowi czy Kaczyńskiemu?

Uważam – i taką argumentację polecam Donaldowi Tuskowi – że jednym z największych grzechów, jakie popełnił PiS, było zerwanie ciągłości, czyli uznanie, że wszystko, co było przed nami, było bez sensu, a teraz jest świetlana przyszłość, bo my rządzimy. Tusk zrywa z tą logiką, co jest dobre – przywraca sens ciągłości w myśleniu o państwie. Być może ta inwestycja zakończy się, kiedy będziemy mieć inny rząd i innego prezydenta, ale tak musi być. Polska broniła tej ciągłości, na przykład walcząc o NATO i UE. Rozumiejąc, że to służy Polsce, ta ciągłość została zachowana. Jeśli Tusk powie jasno, że jego ugrupowanie szanuje zasady ciągłości i pomysły, które urodziły się wcześniej, to tylko może na tym zyskać. 

Czy 9 czerwca Jarosław Kaczyński ogłosi dziesiąte z rzędu zwycięstwo PiS?

Być może, ale sądzę, że te wybory potwierdzą to, co wiemy z wyborów parlamentarnych i samorządowych. Mamy dwie duże partie o poparciu ok. 30 proc., plus minus 1–2 proc., później mamy koalicję dwóch partii o mocy 12–14 proc., czyli Trzecią Drogę, i dwie partie, które bardzo by chciały osiągnąć 10 proc., ale ciągle nie mogą, czyli Lewicę i Konfederację. Żadnych wielkich niespodzianek nie oczekuję. PiS może przyjechać pierwsze, ale PO też może przyjechać pierwsza. Tylko to nie będą wielkie różnice. 

Pozostało 94% artykułu
1 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Sondaż: PiS z największym spadkiem. Rośnie Konfederacja
Polityka
Szkody wizerunkowe, gratka dla wywiadu. Specjaliści o asystentce Donalda Tuska
Polityka
Unia wszczyna procedurę nadmiernego deficytu wobec Polski
Polityka
Polityczne Michałki. Sejm rusza na wakacje a PSL z kontrofensywą, zaś Giertych przynosi KO „kontent rozliczeniowy”
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Polityka
Władysław Kosiniak-Kamysz: Jeden projekt w sprawie aborcji mógłby przejść