Biolog Anatolij Koczniew został poproszony, by natychmiast zrezygnował „na własną prośbę" z pracy w rosyjskim parku narodowym „Beringija", leżącym nad Cieśniną Beringa, na najdalej na wschód wysuniętym terytorium Rosji. Sto kilometrów dalej na wschód jest już USA.
Koczniew zawinił wpisem na swoim blogu: „No i po ch... budować bazy wojskowe w parkach narodowych !".
Niecenzuralna uwaga dotyczyła incydentu z Wyspy Wrangla, znajdującej się kilkaset kilometrów na północ od „Beringiji". Robotnicy budujący tam – w środku innego parku narodowego – rosyjską bazę wojskową podrzucili białej niedźwiedzicy (która zbliżyła się do ich obozowiska) niewielki pakunek z ładunkiem wybuchowym lub petardami. Zwierzę próbowało zjeść pakiet, straszliwie się pokaleczyło i bardzo długo konało (co zostało sfilmowane, a klip wideo znalazł się w internecie).
To właśnie wywołało zjadliwy komentarz biologa. „(Należy) ograniczyć wszelką niepotrzebną obecność na wyspie Wrangla. A jeśli mimo to strategia rozwoju państwa nie może jednak obejść się bez tej bazy (na wyspie), to przy jej budowie powinni być od samego początku obecni specjaliści-ekolodzy, biolodzy i pracownicy parku narodowego" – po kilku dniach uzupełnił swój wpis, co tylko pogorszyło jego sytuację.
W grudniu 2013 roku minister obrony Siergiej Szojgu powiedział, że rozpoczęto formowanie „arktycznego zgrupowania" wojsk rosyjskich. Jednak już od 2012 roku rosyjskie wybrzeże Cieśniny Beringa uznano za „zamkniętą strefę wojskową".