W tym roku ma zacząć działać system kaucyjny, wynikający z unijnej dyrektywy „odpadowej”. Jak to często bywa w przypadku coraz dziwaczniejszych pomysłów, zwłaszcza jakoś powiązanych z polityką klimatyczną, tak i tutaj przywykło się go uznawać za dogmat i oczywistość niepodlegającą dyskusji. Poza tym używa się standardowego argumentu: „Tak jest w [tu wstawić nazwę jakiegoś zachodniego kraju], więc i u nas powinno tak być”. Tak jakby z samego faktu, że coś gdzieś jest, wynikało, że to jest dobre i mądre.
System kaucyjny będzie katastrofą
System kaucyjny będzie oczywiście katastrofą – i z punktu widzenia klientów, i przedsiębiorców. Do jego obsługi zgłosiła się na razie jedna firma, wiadomo, że automaty nie staną zbyt gęsto, a właściciele sklepów będą musieli wygospodarować dodatkową przestrzeń na składowanie odnoszonych opakowań (tam, gdzie nie będzie automatów). Wszyscy kupujący przy kasie zapłacą więcej.
Klient ma wykonać dodatkową pracę, selekcjonując i samemu dostarczając pewien rodzaj odpadów, mimo że od ponad dekady mamy w Polsce arcykosztowny system selektywnego odbioru śmieci
Niepojęte jest jednak, dlaczego wejście tego systemu w życie jest traktowane jako coś oczywistego, podczas gdy w istocie zasadza się on na dwóch trudnych do zaakceptowania założeniach. Pierwsze jest takie, że klient ma wykonać dodatkową pracę, selekcjonując i samemu dostarczając pewien rodzaj odpadów, mimo że od ponad dekady mamy w Polsce arcykosztowny system selektywnego odbioru śmieci, który kosztuje nas absurdalne pieniądze, a za odstępstwo od reguł grozi surowymi karami finansowymi. Z jakiego powodu ten system ma być rozbudowany o kolejne sankcje finansowe i obowiązki dla konsumentów – nie wiadomo.
Działania, które nie należą do klienta
Drugie założenie – i to jest ważniejsze – jest takie, że klient ma poświęcać swój czas, wysiłek, miejsce w domu na działania, które do niego nie należą. Znamy to już z doprowadzonej do absurdu selekcji odpadów, wymagającej od nas skrupulatnego oddzielania papierowych części opakowań od plastikowych, przepłukiwania opakowań oraz znalezienia w domu miejsca na cztery kubły. To znaczy – jeśli ktoś się tej tresurze poddał. Ja nie zamierzam.