Wybory Samorządowe 2024. Burmistrz Mikołajek: Mamy spójny program dla miasta

Z mojej perspektywy to najbardziej brutalna kampania jaką przeżywam – mówi burmistrz Mikołajek Piotr Jakubowski w rozmowie z „Rzeczpospolitą".

Publikacja: 04.04.2024 04:30

Mikołajki

Mikołajki

Foto: PAP, Tomasz Waszczuk

Jaka była z pana perspektywy kampania samorządowa? Czym różni się od tej z 2018 roku?

Piotr Jakubowski, burmistrz Mikołajek: Różni się znacząco od tej sprzed lat. Z mojej perspektywy to najbardziej brutalna kampania jaką przeżywam. Jestem burmistrzem już szóstą kadencję i wiele wyborczych starć już przeszedłem. Ale mam poczucie, że w tym roku, w kampanię samorządową włączyły się osoby, które niekoniecznie u nas mieszkają, nie pochodzą z Mikołajek ani z gminy Mikołajki, natomiast mają różnego rodzaju interesy, które chcą bez względu na wszystko realizować. Dlatego ta kampania jest tak brutalna i brudna. Osoby te wyłożyły duże pieniądze, śmiem też twierdzić że opłacani są też dziennikarze, by różne nieprawdziwe i fałszywe informacje na mój temat, na temat gminy i miasta były przekazywane społeczności Mikołajek

Może pan podać konkretne przykłady, jeśli chodzi o tę brutalną kampanię?

Wydawanie anonimowej gazetki mającej na celu szkalowanie mojej osoby, bez stopki redakcyjnej i roznoszenie jej w nocy po terenie gminy. Rozwieszanie przez zamaskowane osoby, także w nocy, banerów z treściami mającymi na celu wprowadzenie w błąd mieszkańców. Preparowanie i przekazywanie w mediach społecznościowych, a także w niektórych portalach nieprawdziwych i nierzetelnych informacji.

A co się liczy, jeśli chodzi o rozwój Mikołajek?

Myślę, że nasze oczekiwania nie są różne od innych samorządów. Liczy się stabilizacja finansów, która została w poprzednich latach zachwiana. W ostatnich czasach dochody samorządów zostały uszczuplone. Mikołajki, ale nie tylko my domagamy się tego, by dochody, których nas pozbawiono zostały przywrócone, by można było stabilnie realizować zadania, które sobie wyznaczyliśmy.

A co jeśli chodzi o rozwój turystyki? Ma pan oczekiwania wobec rządu, jeśli chodzi o regulację turystyki?

W zasadzie to nie. Mam poczucie, że jako samorząd radzimy sobie z tym wyzwaniem, tak jak i okoliczne gminy. Jesteśmy od tego, by zapewnić odpowiednią infrastrukturę, która umożliwi przedsiębiorcom rozwój swoich firm. Właśnie na rozwój infrastruktury potrzebne są nam środki.

Bez precyzyjnej wiedzy o ich wysokości nie możemy planować i realizować wyznaczonych sobie zadań. Obserwowana w ostatnich latach centralnie kreowana strategia dotacji pozbawiła nas racjonalnego planowania inwestycji. Potrzebujemy wzmocnienia dochodów własnych między innymi poprzez zwiększony udział w podatku PIT. Ponadto obserwujemy dynamiczny rozwój turystyki, ale w niektórych przypadkach inwestycje te prowadzą do niszczenia miejsc cennych przyrodniczo. Od rządu oczekiwałbym wyposażenia samorządów w narzędzia, które skutecznie przeciwdziałałyby tego typu praktykom.

To kwestia zrównoważonego rozwoju każdego regionu.

To prawda. Presja na samorządowców jest pod tym względem niesamowita. Nie wszyscy zdają sobie sprawę – mówię tu o inwestorach – że niektóre miejsca musimy bezwzględnie chronić. Po to są parki narodowe, rezerwaty i nie tylko. Tak to widzimy w Mikołajkach, dlatego przyjmujemy plany zagospodarowania przestrzennego, które bardzo precyzyjnie określają miejsca, w których można inwestować. Wspominałem o tym problemie podczas ostatniego kongresu samorządowego, który odbył się w Mikołajkach na początku marca tego roku.

Dlaczego mówi pan o problemie?

Uważam, że mamy ograniczone możliwości, jeśli chodzi o zablokowanie inwestycji w miejscach, w których nie powinno się ich lokalizować. Mam tu na myśli miejsca cenne przyrodniczo. Przyjeżdżają inwestorzy, kupują grunty i wydaje się im, że można na terenie tym zrobić wszystko. Presja na nas bywa ogromna i nie do końca jako osoby odpowiedzialne za zrównoważony rozwój mamy narzędzia, by skutecznie się temu przeciwstawić. A jeżeli już przyjmiemy plany zagospodarowania przestrzennego, które regulują w zasadniczy sposób kwestię zabudowy, to jesteśmy oskarżani o różne niegodziwości.

A co z infrastrukturą transportową w regionie?

Do Mikołajek nie można dojechać pociągiem. Zaproponowano nam udział jako samorządom w modernizacji linii kolejowej, ale złożona oferta okazała się nie do przyjęcia. Mieliśmy wyłożyć na to potężne pieniądze. Wyliczyliśmy, że gmina Mikołajki musiałaby ponieść koszty w wysokości około 70 mln złotych, czyli trochę więcej niż nasz cały roczny budżet. Dodatkowo mielibyśmy finansować kursy czterech par pociągów. Było to dla nas nie do przyjęcia. Teraz jednak pojawiła się możliwość, że modernizacja linii zostanie wykonana z funduszy państwowych. Innym problemem jest infrastruktura drogowa, ale to bardzo obszerny i odrębny temat.

Wróćmy jeszcze do rozwoju samorządu. Czy doświadczenie samorządowe  przydaje się w tej kampanii?

Oczywiście. To doświadczenie powoduje, że wiem jak prowadzić kampanię. Powinna być merytoryczna, spokojna, nie chodzi o to, by się obrzucać błotem. Ja taką merytoryczną kampanię prowadzę. Proponuję bardzo konkretne rozwiązania dotyczące rozwoju gminy. Tymczasem moja kontrkandydatka to osoba niemająca doświadczenia w pracy w samorządzie. Jej kampania polega na pokazywaniu haseł, których nie da się zrealizować, są iluzją.

Jak rozumiem mówi pan, że nie można w kampaniach samorządowych wszystkiego obiecywać.

Nie można. Trzeba wiedzieć, jakim dysponuje się budżetem, jakimi środkami można dysponować. Mikołajki są w o tyle dobrej sytuacji, że budżet na lata 2024–2029 planowaliśmy z dużym wyprzedzeniem, zarówno jeśli chodzi o środki unijne, jak i krajowe. Przygotowaliśmy bardzo spójny program, wiemy czego potrzebujemy w Mikołajkach i na szlaku Wielkich Jezior Mazurskich. Gmina Mikołajki należy do Stowarzyszenia Wielkie Jeziora Mazurskie 2020, w których jest zrzeszonych 14 samorządów i trzy powiaty. W poprzedniej unijnej perspektywie wykonaliśmy z naszymi partnerami inwestycje za ponad 500 milionów złotych. W perspektywie 2021–2027 mamy przyznane dużo większe środki, ponad 720 mln, z czego ponad 100 przypada gminie Mikołajki. Ta praca, którą wykonujemy jako samorządowcy w stowarzyszeniu, przynosi regionowi wymierne rezultaty.

A samorządowcy mają wystarczające narzędzia, by współpracować?

Dla nas tym narzędziem jest właśnie Stowarzyszenie Wielkie Jeziora Mazurskie 2020, które powołaliśmy w 2014 roku. Wspólnie z moimi Koleżankami i Kolegami Samorządowcami byłem inicjatorem jego powołania. Opracowaliśmy program funkcjonalny, strategię i poszerzyliśmy je o gminy leżące na szlaku WJM. Była to bardzo dobra decyzja, która przynosi korzyści w postaci rozwoju poszczególnych gmin jak też regionu.

Piotr Jakubowski pełni funkcję burmistrza Mikołajek od 2001 roku

Piotr Jakubowski pełni funkcję burmistrza Mikołajek od 2001 roku

mat. pras.

Jaka była z pana perspektywy kampania samorządowa? Czym różni się od tej z 2018 roku?

Piotr Jakubowski, burmistrz Mikołajek: Różni się znacząco od tej sprzed lat. Z mojej perspektywy to najbardziej brutalna kampania jaką przeżywam. Jestem burmistrzem już szóstą kadencję i wiele wyborczych starć już przeszedłem. Ale mam poczucie, że w tym roku, w kampanię samorządową włączyły się osoby, które niekoniecznie u nas mieszkają, nie pochodzą z Mikołajek ani z gminy Mikołajki, natomiast mają różnego rodzaju interesy, które chcą bez względu na wszystko realizować. Dlatego ta kampania jest tak brutalna i brudna. Osoby te wyłożyły duże pieniądze, śmiem też twierdzić że opłacani są też dziennikarze, by różne nieprawdziwe i fałszywe informacje na mój temat, na temat gminy i miasta były przekazywane społeczności Mikołajek

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Sondaż: PiS z największym spadkiem. Rośnie Konfederacja
Polityka
Szkody wizerunkowe, gratka dla wywiadu. Specjaliści o asystentce Donalda Tuska
Polityka
Unia wszczyna procedurę nadmiernego deficytu wobec Polski
Polityka
Polityczne Michałki. Sejm rusza na wakacje a PSL z kontrofensywą, zaś Giertych przynosi KO „kontent rozliczeniowy”
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Polityka
Władysław Kosiniak-Kamysz: Jeden projekt w sprawie aborcji mógłby przejść