– Pyta pan, jaka atmosfera panuje w Rosji? Mam ponad 50 lat i dobrze pamiętam Związek Radziecki. Nigdy nie było tak źle. Trochę lepiej niż za Stalina i znacznie gorzej niż za Breżniewa. Z pewnością mamy już państwo totalitarne – mówi „Rzeczpospolitej” Anton (imię zmienione), uczestnik opozycyjnego rosyjskiego Zjazdu Deputowanych Ludowych, który rozpoczął się w niedzielę w Warszawie. Jest jedynym z nielicznych delegatów, który wraca do Rosji.
Wszędzie symbole „Z”
– Boję się wracać. W Rosji służby polują na delegatów zjazdu. Ale nie możemy biernie się przyglądać temu, co robi reżim. Musimy stawiać mu opór wewnątrz kraju – mówi nasz rozmówca. Do marynarki ma przypięty znaczek z biało-niebiesko-białą flagą. Jest zakazana w Rosji, bo jest symbolem przeciwników Putina, również tych walczących po stronie Ukrainy w rosyjskich oddziałach ochotniczych nad Dnieprem. Anton był deputowanym miejscowej rady w jednym z dużych miast Rosji. – Jeżeli siedząc w kolejce np. do lekarza, poruszyłbym temat wojny i potępiłbym działania władz, to w najlepszym wypadku osoby siedzące obok doniosłyby na mnie, a w najgorszym zostałbym pobity. Bo można trafić np. na kogoś, kto wrócił z wojny. W regionach graniczących z Ukrainą sytuacja jest najgorsza, nastroje podobne do tych, które były w III Rzeszy. Wszędzie można zobaczyć literę „Z” i inne symbole wojny – opowiada o nastrojach w swoim kraju.
Czytaj więcej
Działające w Polsce Stowarzyszenie "Za Wolną Rosję" zostało uznane za organizację niepożądaną w Rosji - poinformowała rosyjska prokuratura generalna.
Nie wierzy w rewolucje i „przebudzenie Rosjan”. – Propaganda wyprała mózgi większości mieszkańców, społeczeństwo jest sparaliżowane. Zmiana władzy już nie wystarczy. To państwo trzeba będzie zdemontować i zbudować całkowicie od nowa – uważa.
Nie wszyscy dotarli
Do Warszawy w niedzielę dotarło około 30 delegatów zjazdu, w większości są to mieszkający poza granicami Rosji byli deputowani Dumy i regionalnych parlamentów. Wielu musiało łączyć się zdalnie, bo nie wszyscy zostali wpuszczeni do Polski i nie wszyscy otrzymali polskie wizy. Do Polski, jak twierdzą uczestnicy zjazdu, nie udało się wjechać jednemu z dowódców Legionu Wolność Rosji. Problemu z przekroczeniem granicy nie miał natomiast były deputowany Dumy Ilia Ponomariow, który jako jedyny w 2014 roku głosował przeciwko aneksji Krymu. Później wyjechał do Kijowa i otrzymał ukraińskie obywatelstwo. Od początku jest główną twarzą czwartego już zjazdu.