To był bezprecedensowy proces w historii szwajcarskiego wymiaru sprawiedliwości. Przed sądem okręgowym w kantonie Sankt Gallen stanął Białorusin Juryj Harauski, były funkcjonariusz jednostki specjalnej szybkiego reagowania SOBR (należącej do MSW). Został oskarżony o tajne uprowadzenia czołowych opozycjonistów na Białorusi w 1999 roku.
Najpierw 7 maja w Mińsku został porwany generał Juryj Zacharanka, były szef MSW Białorusi. Przeszedł do opozycji i zbierał wokół siebie krytycznych wobec Aleksandra Łukaszenki weteranów armii i MSW. Kilka miesięcy później, 16 września, na jednym z mińskich osiedli porwano czołowego opozycjonistę i byłego szefa CKW Wiktara Hanczara wraz z biznesmenem Anatolem Krasouskim. Zwłok nigdy nie odnaleziono. Za sprawą Harauskiego, mieszkający od lat w Europie krewni Zacharanki i Krasouskiego (rodzina Hanczara przebywa na Białorusi) mogli poznać szczegóły tamtych wydarzeń i po raz pierwszy uczestniczyć w sprawiedliwym procesie sądowym, na który nie mogą liczyć na Białorusi.
Czytaj więcej
Pokojowa Nagroda Nobla dla reżimu nie ma najmniejszego znaczenia. Dyktator już od dawna nie dba o własny wizerunek.
Harauski zeznał, że osobiście uczestniczył w porwaniu Zacharanki. Mieli wywieźć go na przedmieścia Mińska, wyprowadzić z samochodu i położyć na ziemi. – Pauliuczenka wyciągnął ze schowka pistolet i wystrzelił dwa razy – opowiadał w sądzie, cytowany przez rosyjską redakcję BBC.
Dzmitryj Pauliuczenka, emerytowany już dowódca jednostek specjalnych MSW, jest podejrzany o udział w zabójstwach opozycjonistów i objęty od lat sankcjami UE i USA. Według zeznań Harauskiego Pauliczenka osobiście uczestniczył też w porwaniu Krasouskiego i Hanczara. Mieli wywieźć ich do nieczynnej bazy wojskowej pod Mińskiem i położyć obok siebie na ziemi. – Następnie on (Pauliczenka - red.) podszedł i strzelił im w plecy, w okolice serca. Wykonał dwa strzały – relacjonował Harauski. Zwłoki, jak twierdzi, zakopano, a ubrania spalono. Harauski przekonywał sąd, że osobiście nikogo nie mordował.