– Sánchez stał na czele koalicji mniejszościowej, dla której musiał zyskiwać poparcie różnych małych, często nacjonalistycznych ruchów. Musiał zawsze szukać szerokiego kompromisu. Metody mogły się nie podobać, ale rezultaty okazały się akceptowalne dla szerszej grupy wyborców – uważa Jurado.
Zdolność koalicyjna
Alberto Núñez Feijóo jako lider zwycięskiej PP dostanie misję stworzenia rządu. I wygląda na to, że – inaczej niż jego poprzednik Mariano Rajoy w 2015 r. – podejmie się tego zadania. Będzie ono jednak skrajnie trudne – musiałby pozyskać dodatkowych sojuszników wśród mniejszych partii lub zapewnić sobie, że PSOE wstrzyma się od głosu w momencie zaprzysiężenia nowego rządu. Bardziej prawdopodobne jest, że misja Feijóo skończy się fiaskiem i PSOE pozostanie przy władzy. Może liczyć na swojego naturalnego sojusznika Sumar, czyli koalicję partii lewicowych, w tym wchodzący w skład obecnego rządu Podemos.
Le Pen kochała Putina. Kłopot dla Morawieckiego
Zjednoczenie Narodowe wpadło we własną pułapkę. Powołana z jego inicjatywy komisja parlamentarna ds. zbadania rosyjskich wpływów we Francji publikuje miażdżący raport o związkach skrajnej prawicy z Kremlem.
Ten blok dostał 31 głosów, co razem z PSOE daje 153 głosy. Dużo poniżej 176 mandatów, ale PSOE ma lepsze zdolności koalicyjne niż Partia Ludowa i Vox. W przeciwieństwie do nich może bowiem współpracować z partiami regionalnymi z Katalonii i Kraju Basków, niekoniecznie zapraszając je do rządu, ale uzyskując ich poparcie w parlamencie. W przypadku PP i Vox taka współpraca nie jest możliwa, bo Vox opowiada się za odebraniem autonomii regionom.
Eksperci wskazują, że tym razem Sánchez potrzebowałby poparcia Carlesa Puigdemonta, który stał za jednostronną deklaracją niepodległości Katalonii ogłoszoną w 2017 r., za rządów premiera Rajoya. Groziło mu za to więzienie, więc salwował się ucieczką do Belgii. Na wygnaniu kandydował – z sukcesem – do Parlamentu Europejskiego, ale został pozbawiony immunitetu, postawiony przed hiszpańskim sądem, ostatecznie jednak uwolniony.
O ile inne partie katalońskie nie mają problemu z cichym poparciem dla Sáncheza, bo uważają, że socjalistyczny rząd zawsze jest dla Katalonii lepszy niż prawicowy, o tyle optyka Puigdemonta jest inna. – Dla niego nie ma mniejszego zła. Złe jest po prostu pozostawanie Katalonii w Hiszpanii – wyjaśnia Jurado.