Jeśli polaryzacja sceny politycznej wzdłuż osi „za Tuskiem” – „przeciw Tuskowi” będzie postępowała, to o tym, kto po wyborach będzie budował rząd, zdecyduje Konfederacja.
Opozycja (określająca się jako demokratyczna) odzyskała strategiczną inicjatywę, a jej dojście do władzy po jesiennych wyborach stało się tak realne, jak jeszcze ani razu w ciągu ostatnich ośmiu lat – oceniało po marszu 4 czerwca wielu sympatyzujących z nią komentatorów. Ale taki optymizm niewiele ma wspólnego ze spływającymi wynikami sondaży. Od szczytu z października średnie poparcie dla KO, Lewicy, Polski 2050 oraz PSL/Trzeciej Drogi monitorowane przez portal ewybory.eu skurczyło się o 6,5 pkt proc.
Ten obraz maskuje jedynie lekki wzrost średniej notowań KO. Od października poszły one do góry o 2 pkt, do 30,2 proc., co jednak oznacza, że w tym czasie pozostałe partie centrowej, liberalnej i lewicowej opozycji straciły ponadczterokrotnie więcej. Łączne poparcie dla trzech obecnie – a czterech wcześniej – bloków opozycji demokratycznej sięga 47,3 proc. Tym samym jest ono o krok od zejścia najniżej od jesieni 2020 r., kiedy to protesty po wyroku TK ws. aborcji przechyliły wahadło sympatii społecznych bardziej w lewo.
Średnia poparcia dla PiS od początku roku jest wyjątkowo stabilna – utrzymuje się w przedziale 33,6–34,0 proc., co dla partii rządzącej wciąż oznacza pierwsze miejsce, jeśli tylko nie dojdzie do znaczącej demobilizacji jej elektoratu. Od stanowiącego punkt zwrotny października średnia dla PiS zwiększyła się o symboliczne 0,4 pkt, a niemal całość zysków przejęła Konfederacja.
Czytaj więcej
Rządy Konfederacji z PiS ograniczyłyby demokrację w Polsce – uważa Włodzimierz Czarzasty, lider Nowej Lewicy.