Elementem strategii przyjętej przez rząd po ujawnieniu projektu krytycznej wobec Polski opinii weneckiej jest list ministra Witolda Waszczykowskiego do sekretarza generalnego Rady Europy Thorbjorna Jaglanda. Szef polskiej dyplomacji ma pretensje, że doszło do wycieku projektu raportu, a w efekcie „działania Komisji Weneckiej, jeszcze przed konkluzjami jej pracy, zostały bez skrupułów wykorzystane do celów politycznych".
MSZ przygotowuje też swoje uwagi do projektu opinii KW. Przyjętą przez rząd linią jest twierdzenie, że członkowie Komisji nie rozumieją specyfiki polskiego systemu prawnego. Rząd ma wskazać m.in., że Trybunał Konstytucyjny nie został – jak uznała KW – zablokowany, a realizacja orzeczenia TK nakazująca zaprzysiężenie wszystkich wybranych nowych sędziów Trybunału jest niemożliwa, będzie bowiem niezgodna z polską konstytucją.
Kto zdaniem polskiego rządu wykorzystał opinię w celach politycznych? W liście nie jest to powiedziane. Lecz – jak mówią „Rzeczpospolitej" przedstawiciele polskich władz – źródeł obecnych kłopotów należy szukać w Brukseli. Mimo iż sekretarz generalny Rady Europy zapewnił w środę, że eksperci Komisji Weneckiej są „całkowicie niezależni i nie ma na nich wpływu dyskusja w Polsce czy też wyciek".
Rząd jest innego zdania: – Komisja Wenecka w swej dotychczasowej praktyce nigdy nie posunęła się aż tak daleko w swych zaleceniach. Zamiast obiektywnej oceny mamy do czynienia z polityczną krytyką, wycelowaną z premedytacją bezpośrednio w demokratycznie wybrany rząd – mówi „Rzeczpospolitej" jeden z ministrów.
Na winnego całej sytuacji nasz rozmówca wskazuje wiceszefa Komisji Europejskiej Fransa Timmermansa, do którego Waszczykowski także wysłał list. Szef dyplomacji odpiera w nim zarzuty brukselskiego polityka, że rząd nie wykonuje wyroków Trybunału Konstytucyjnego. „Ciągłe powtarzanie w korespondencji bezpodstawnych twierdzeń nie służy dialogowi" – czytamy w liście.