- Jako syn człowieka urodzonego w Kosowie, czuję potrzebę udzielenia wsparcia naszemu narodowi i całej Serbii - powiedział Djokovic podczas spotkania prasowego w poniedziałek po swoim meczu na turnieju Roland Garros.
- Moje stanowisko jest jasne: jestem przeciwny wojnom, przemocy i wszelkim konfliktom, co zawsze publicznie deklarowałem. Współczuję wszystkim ludziom, ale sytuacja w Kosowie jest precedensem w prawie międzynarodowym - podkreślił Djokovic.
Francuska Federacja Tenisowa (FFT), która organizuje wydarzenie, oświadczyła w reakcji, że "nie ma oficjalnych zasad Wielkiego Szlema dotyczących tego, co zawodnicy mogą, a czego nie mogą powiedzieć". "FFT nie wyda żadnego oświadczenia ani nie zajmie żadnego stanowiska w tej sprawie" - zadeklarowała Federacja.
Djokovic wywołał już polityczne kontrowersje w czasie innego rozgrywanego w tym roku wielkoszlemowego turnieju - w styczniu, po tym, jak bronił swojego ojca podczas Australian Open, po pojawieniu się nagrania pokazującego Djokovicia-seniora pozującego z fanami trzymającymi rosyjskie flagi.
Etniczni Albańczycy stanowią ponad 90 proc. ludności całego Kosowa, ale Serbowie z północy kraju od dawna domagają się wdrożenia wynegocjowanego przez UE porozumienia z 2013 r. w sprawie utworzenia stowarzyszenia autonomicznych gmin na ich obszarze. Serbia i jej tradycyjny sojusznik, Rosja, nie uznają niepodległości Kosowa, a Moskwa zablokowała starania tego kraju o członkostwo w Organizacji Narodów Zjednoczonych.