Franciszek Przybyła, zamieszany w aferę dotyczącą namawiania rodziców śmiertelnie chorych dzieci na niesprawdzoną terapię asystent posła Łukasza Mejzy, został zatrudniony w banku PKO BP, poinformował portal Wirtualna Polska. Po publikacji mediów zakończył w trybie pilnym karierę w banku. Warto przeanalizować przypadek asystenta Mejzy. Przypomnijmy, Mejza miał firmę, która obiecywała pomoc nieuleczalnie chorym pacjentom, głównie dzieciom. Firma polityka pochodzącego z partii Republikanie Adama Bielana miała „leczyć nieuleczalnych”. Nie leczyła. Kiedy sprawa wyszła na jaw, Mezja przestał być wiceministrem sportu. Na konferencji prasowej nie potrafił wytłumaczyć się dziennikarzom. Do dzisiaj rozmawia tylko z TVP. O swojej firmie, której „przedmiotem działalności miało być prowadzenie biura turystyki medycznej” nie chce mówić. Uważa się za ofiarę pomówień i „największego ataku politycznego po 1989 roku”. I walczy o miejsce na listach wyborczych PiS. W TVP występuje jako polityczny ekspert od wszystkiego, czyli chwali PiS i wali w opozycję, jak to w rządowej telewizji wypada. Nie chce, żeby partia o nim zapomniała. I sam nie zapomina o swoich ludziach.
Czytaj więcej
Portal WP.pl informuje, że Franciszek Przybyła, zamieszany w aferę dotyczącą namawiania rodziców śmiertelnie chorych dzieci na niesprawdzoną terapię asystent posła Łukasza Mejzy, został zatrudniony w banku PKO BP. Po tych doniesieniach komunikat wydał wicepremier Jacek Sasin.
Jego współpracownik z firmy, która miała „leczyć nieuleczalnych”, zatrudniony jest w państwowym PKO BP, gdzie został specjalistą w zespole organizacji w pionie zarządzania personelem. Na pytania dotyczące zatrudnienia nie chciał odpowiadać, podobnie jak bank. Głos w sprawie zabrał jednak… wicepremier Jacek Sasin, minister aktywów państwowych. „Poprosiłem Prezesa PKO BP o ponowne przeanalizowanie celowości zatrudnienia w banku Pana Franciszka Przybyły” - napisał na Twitterze wicepremier. Co dalej ze współpracownikiem Mejzy? To samo co z Mejzą. Szkodził wizerunkowo PiS, więc trzeba było go zrzucić z sań. W piątek Przybyła wydał oświadczenie, w którym poinformował, że złożył wypowiedzenie. Oświadczenie było podobne do tego, które wcześniej wydał Mejza odchodząc ze stanowiska: "W związku z artykułem opublikowanym 20 kwietnia br. na łamach Wirtualnej Polski, oświadczam, że dziś - mają na uwadze dobro mojego pracodawcy oraz obozu Zjednoczonej Prawicy - złożyłem wypowiedzenie umowy o pracę. W banku zostałem zatrudniony na szeregowym stanowisku, do pełnienia którego posiadam wszelkie kwalifikacje" - napisał Przybyła.
Czytaj więcej
Dwa tygodnie po opublikowaniu informacji na temat założonej przez Łukasza Mejzę firmy, która miała oferować "leczenie nieuleczalnego", polityk obozu Zjednoczonej Prawicy, podczas konferencji prasowej zarzucił mediom "atak na Zjednoczoną Prawicę", który miał na celu obalenie rządu.
Partia Adama Bielana walczyła o miejsce dla Mejzy na listach PiS. Były wiceminister sportu wciąż się łudzi, że będzie mógł kandydować w najbliższych wyborach parlamentarnych z list PiS i dostanie immunitet, który może być mu potrzebny, jeśli partia Jarosława Kaczyńskiego straci władzę. Takich „współpracowników Mejzy” jeszcze wielu w PiS wypłynie.