Jak ocenił w rozmowie z RMF FM były wicepremier i minister finansów oraz były prezes NBP Leszek Balcerowicz, „tegoroczne wybory będą tak ważne i przełomowe jak wybory z 1989 roku”. - U nas dyskusja prawie bez wyjątku toczy się na polu wydatków, kto da więcej. Mamy perspektywę stagnacji. Nie przypominam sobie tak demagogicznej kampanii po 1989 roku - powiedział. - Jeżeli ktoś uważa, że wzrost wydatków da automatyczny wzrost dobrobytu, a nie wzrost inflacji, będzie ogłupiony. Uważam, że politycy nie powinni oszukiwać ludzi - dodał. - Przechodziliśmy przez podobną sytuację w 1989 roku. Było mnóstwo obiecanek i wydatków socjalnych. W ten sposób doszliśmy do hiperinflacji, czyli poziomu 20-30 procent miesięcznie. Można powiedzieć, że walka z inflacja przypomina teraz próby gaszenia ognia benzyną - zaznaczył. Zdaniem Balcerowicza wynik wyborów będzie zależeć od tego, czy będzie jedna lista po stronie opozycji. - Uważam, że powinna powstać Koalicja Demokratyczna - stwierdził. 

Czytaj więcej

Leszek Balcerowicz: Język i emocje. Jak przedsiębiorcy stali się burżuazją

Leszek Balcerowicz odniósł się również do protestu górników przed siedzibą przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Warszawie. Sprzeciwiają się oni rozporządzeniu unijnemu dotyczącemu emisji metanu. - 

- Mieliśmy 300 tysięcy górników w 1989 roku, teraz mamy około 100 tysięcy. Kluczowa jest kwestia tempa restrukturyzacji gospodarki - powiedział Balcerowicz. - Wygrałem wybory na Śląsku w latach 90., wtedy jako outsider. Nie było protestów. Program naprawy polskiej gospodarki tam trafiał na poparcie większości - dodał.