Spory i podziały w obozie rządzącym są niemałe, ale przed wyborami cichną i zwaśnione strony reagują na wezwanie – wszystkie ręce na pokład. Pragnienie utrzymania się przy władzy spaja PiS, Solidarną Polskę, Republikanów i współpracujących z nimi polityków niezrzeszonych.
PiS ma silniejszą motywację utrzymania się przy władzy niż opozycja jej przejęcia. Widać to w codziennym działaniu przeciwległych obozów. Codzienne konferencje polityków PiS, narzucanie tematów, wykorzystywanie każdej wypowiedzi i słabości przeciwników oraz nadawanie im rangi ogólnokrajowego problemu, kontratak w sytuacjach kryzysowych i bezwzględne wykorzystywanie mediów państwowych jako pasa transmisyjnego dla partyjnego przekazu. PiS nie ma skrupułów, żeby zrobić wszystko, by władzy dwukrotnie zdobytej nie oddać. I ma dużą szansę, żeby rządzić nieprzerwanie. Sondaże sprzyjają PiS tak jak zima, która miała partię pogrążyć. Spory po opozycyjnej stronie są demobilizujące dla przeciwników władzy, a wzmacniają partię Jarosława Kaczyńskiego. Ile można mówić o sobie? Ile można prać publicznie własne brudy? Ile można na oczach wszystkich mówić o różnicach, a nie o tym, co łączy? Na pół roku przed wyborami obraz opozycji nie napawa optymizmem.
Czytaj więcej
Przy osobnym starcie w wyborach wszystkich ugrupowań obecna opozycja nie miałaby większości w nowym Sejmie - wynika z sondażu IBRiS dla „Rzeczpospolitej”.
Co innego po stronie rządzącej. Mimo różnic ucichły spory między PiS a Solidarną Polską. Pewnie wrócą na chwilę przed układaniem list wyborczych (w kuluarowych rozmowach politycy SP deklarują, że są gotowi pójść samodzielnie do wyborów), ale w koalicji na zewnątrz panuje zgoda. Mimo wypływających afer koalicjanci bronią siebie wzajemnie. Po ujawnieniu afery w NCBiR sam premier Mateusz Morawiecki bronił Adama Bielana z Republikanów. Mimo sporów Morawieckiego z Beatą Szydło była premier ruszyła w Polskę, żeby zachęcać do głosowania na PiS. W koalicji są walki frakcyjne, ale spaja ją pragnienie utrzymana się przy władzy. Jeśli PiS wygra trzeci raz, partia będzie mogła twierdzić, że suweren przy urnach wyraził zgodę na wprowadzane zmiany w Polsce, i wyborcy autoryzują ten styl rządzenia.
Pękł też mit o braku zdolności koalicyjnej PiS. Sondażowy sukces Konfederacji pokazuje, że partia Jarosława Kaczyńskiego ma z kim rządzić. Wrogość między ugrupowaniami znikneła. Posłowie PiS w kuluarach przyznają, że przygotowują się na rządzenie z Konfederacją. Jeśli w przeszłości PiS potrafiło przekonać do siebie LPR, Samoobronę czy Kukiz’15, to dlaczego nie miałoby przekonać Konfederacji? Stowarzyszenie Marsz Niepodległości czy narodowiec Adam Andruszkiewicz pokazali, że konfitury leżą przy PiS i można się wzbogacić, kolaborując z tymi, których wcześniej się krytykowało. Przed wyborami Konfederacja musi mówić, że nie wejdzie w koalicję, bo straciłaby antyestablishmentowy elektorat. Po wyborach jej politycy będą przekonywać tych samych wyborców, że będąc w rządzie, mogą więcej,niż w opozycji.