Od czasu powrotu Donalda Tuska do krajowej polityki szczególnie silnie rezonuje w PO teza, że anty-PiS to najbardziej pozytywny program dla Polski. To nie zakłada rezygnacji z programu w ogóle, tylko przekształcenie priorytetów partii, co się zresztą od miesięcy dzieje.
Szymon Hołownia i Władysław Kosiniak-Kamysz zaczęli pracę nad potencjalnym projektem wyborczym inaczej. Od „listy wspólnych spraw” i od ogłoszenia zróżnicowanego zespołu ekspertów, którzy mają pracować nad programem. Są tam i szefowa think tanku Instytut Strategie 2050 Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz i senator Kazimierz Michał Ujazdowski czy prezydent Ciechanowa Krzysztof Kosiński, jeden z najbardziej wyrazistych samorządowców nowego pokolenia. Ogłosili to w Olsztynie, gdzie mówili o wykluczeniu komunikacyjnym, podążając trochę śladem partii Razem i posłanki Pauliny Matysiak.
Czytaj więcej
PO, Polska 2050, Lewica i PSL, podbierając sobie posłów i atakując się publicznie, rozwijają czerwony dywan przed trzecią kadencją partii Jarosława Kaczyńskiego.
Nowy projekt – jeśli powstanie – jest oparty na kontrze do PiS, ale i zaprzeczeniu postawie Platformy. To widać od pierwszych ruchów Kosiniaka-Kamysza i Hołowni. Bo nic tak nie definiuje obecnie największej partii opozycyjnej, jak wspomniane wcześniej podejście dotyczące programu.
Oczywiście przed tym projektem rysują się liczne wyzwania. Pierwsze, to samo przebywanie w (używając modnego ostatnio języka) politycznej „strefie zgniotu”, między PiS a PO. Przebywanie w takiej strefie wymaga charakteru i wytrzymałości, nie tylko na pytania stawiane na konferencjach prasowych z podtekstem „dlaczego to robicie, dlaczego od razu nie poddaliście się Donaldowi Tuskowi”. Konieczne jest budowanie medialnego przebicia i to dzięki tematom programowym. To wykonalne, ale wymaga ciągłego dodawania atrakcyjnych nowych elementów, by budować polityczny impet. Zarówno programowy, jak i personalny. A Hołownia i Kosiniak-Kamysz z dość oczywistych względów będą musieli trzymać się daleko od nośnych medialnie tematów takich jak kwestie aborcji czy LGBT. Oraz od suflowanych modnych nonsensów, jak teza o tym, że PiS systemowo sfałszuje wybory. I od każdej kolejnej „narracji dnia”, która może co najwyżej demobilizować wyborców opozycji, ale jest nośna na medialnych paskach i w sieci.