Pod koniec stycznia w czasie prac nad tzw. ustawą wiatrakową, która jest jest jednym z kamieni milowych w Krajowym Planie Odbudowy PiS zgłosił i przyjął poprawkę, która zwiększa minimalną odległość elektrowni wiatrowej od budynków mieszkalnych z 500 do 700 m. W tym tygodniu Sejm zajmie się projektem. Jeden z twórców poprawki, poseł Prawa i Sprawiedliwości Marek Suski, został zapytany o sprawę w RMF FM.
- Ludzie pisali do mnie, że martwią się, że będę im stawiać wiatraki w ogródku - powiedział szef sejmowej komisji do spraw energii, klimatu i aktywów państwowych. - Ta ustawa otwiera drogę do inwestowania, a poprawka, o której mowa to kompromis z inwestorami - dodał. Jak wyjaśnił polityk, treść poprawki, którą będzie zajmował się Sejm, jest między innymi odpowiedzią na alarmy podnoszone przez aktywistów oraz mieszkańców rejonów, w których miałyby powstać elektrownie wiatrowe. - Do mnie piszą stowarzyszenia obrońców klimatu, obrońców ziemi, rolnicy, którzy bardzo obawiają się, że będą mieli wiatraki w ogródkach. Tak jak było to przed wprowadzeniem ustawy ograniczającej - zaznaczył. Zdaniem posła sprawozdawcy ci, którzy dziś chcą inwestować w energię z wiatru "nie interesują się zdrowiem obywateli".
Czytaj więcej
- Znaczna część obszarów Polski będzie mogła mieć miejsca, w których będzie można sytuować wiatra...
Marek Suski mówił również o opozycji, która zarzuciła PiS-owi zgłaszanie poprawki w ostatniej chwili – w pierwszym czytaniu, czyli w pierwszej możliwości zgłaszania poprawy. - Prowadziłem komisję i nie miałem możliwości pisania, więc koledze podyktowałem poprawkę, pod którą obaj się podpisaliśmy. Jeśli poseł przygotowuje dokument wcześniej, to przynosi go napisanego na komputerze. Ale normą jest pisanie poprawek na komisjach, a wtedy są pisane odręcznie, bo nie mamy komputerów i drukarek na posiedzeniach - powiedział Suski. Tak polityk odniósł się do tego, że dokument został napisany odręcznie i w takiej też formie został zgłoszony. Politycy opozycyjni nazwali to "zmianami pisanymi na kolanie".
Polityka zapytano także, czy wypracowane zmiany w ustawie o SN dają szanse na odblokowanie środków z KPO. - Te pieniądze służą przede wszystkim walce z polskim rządem. - To jest gonienie króliczka. Jak ktoś nie chce komuś dać pieniędzy, to nie da, nawet gdybyśmy stanęli na głowie - stwierdził Marek Suski. Jak dodał, w tym przypadku nie jest optymistą, bo to jest "walka polityczna". - Ja po tym wszystkim przestałem wierzyć Unii Europejskiej. Unia straciła wiarygodność. (...) To, że Polskę się ciągle oskarża i wstrzymuje te pieniądze, to jest po prostu skandal - zaznaczył polityk.