Chiny: Niespodziewany wstrząs. Protesty przeciwko obostrzeniom i władzom

Od kilku dni w największych miastach trwają manifestacje przeciw antyepidemicznej polityce władz. Przeradzają się w protest polityczny.

Publikacja: 28.11.2022 16:39

W Chinach doszło do protestów przeciw obostrzeniom, które przekształciły się w protesty antyrządowe

W Chinach doszło do protestów przeciw obostrzeniom, które przekształciły się w protesty antyrządowe

Foto: Bloomberg

Czytaj więcej

"Rzeczpospolita" o protestach przeciw obostrzeniom w Chinach: Fakty, relacje, opinie

Fala protestów w wielu miejscach kraju jest spontaniczna, nowa i epicka. Wciąż się rozwija, jej zakończenie i konsekwencje są zagadką – komentował znawca Chin prof. Yang Zhang z American University w Waszyngtonie.

Według informacji waszyngtońskiego wydania „The Hill” demonstrowano w co najmniej dziesięciu największych miastach Chin, ale też w około 50 szkołach wyższych. Z kolei z doniesień, które wydostały się z samego Państwa Środka, wynika, że protestowano w większości chińskich prowincji (co najmniej 15 z 22), przede wszystkim leżących na wybrzeżu (od Mandżurii do Kantonu) oraz w centralnej i południowej części kraju.

Czytaj więcej

Chiny: Władze łagodzą obostrzenia, ale utrzymują strategię "zero COVID"

Druty kolczaste

Wybuch społecznego niezadowolenia wywołał pożar w stolicy leżącego na zachodzie Sincinagu, Urumczi. W czwartek zginęło tam co najmniej dziesięć osób, a dziewięć zostało rannych. Wszyscy stali się ofiarami surowej polityki antypandemicznej Pekinu: nie mogli wydostać się z budynku, leżącego w dzielnicy miasta, którą izolowano z powodu dużej ilości wykrytych przypadków zachorowań na covid. Nawet wyjścia ewakuacyjne z bloku miały być zagrodzone drutem kolczastym.

Był to już kolejny przypadek śmierci Chińczyków z powodu polityki „zera tolerancji dla covid”, którą Pekin prowadzi jako jedyna z największych gospodarek świata. Jej skutkiem jest wielomiesięczne izolowanie rejonów (głównie dzielnic miast lub całych miast), w których odnotowano choćby pojedyncze przypadki wirusa. W Urumczi mieszkańcy byli zamknięci od sierpnia.

Polityka ta też okazuje się jednak nieskuteczna, ponieważ Chiny właśnie zaczęły od soboty bić rekordy dziennych zachorowań, najpierw 32 tys., a potem 41 tys. przypadków.

Przebywający w „kwarantannach” (pilnowani przez zachowujące się brutalnie służby porządkowe) tracą najczęściej pracę, władze zaś nie są w stanie zaspokoić ich zapotrzebowania na podstawowe artykuły żywnościowe (rozwożone przez służby miejskie) czy lekarstwa.

Czytaj więcej

Chińczycy przeciw lockdownowi. Protesty w Urumczi i Pekinie

Wieczorem, po pożarze, mieszkańcy Urumczi (stolicy regionu zamieszkałego przez prześladowanych przez Chińczyków muzułmańskich Ujgurów) zaczęli się zbierać na ulicach, krzycząc: Koniec tego lockdownu!

Wolności i chleba

– Widzieliśmy solidarność Han (Chińczyków) i mniejszości narodowych w Sinciangu – zauważał w mediach społecznościowych prof. Zhang. – Nowe hasła, symbole, taktyka pojawiły się na tej fali protestów – dodał.

W Szanghaju, a potem i innych dużych aglomeracjach, takich jak Pekin, manifestanci krzyczeli: „Xi, odejdź! Komuniści, odejdźcie!”. Demonstracji z takimi hasłami nie widziano w Chinach od dziesięcioleci.

Protest natychmiast poparły chińskie uniwersytety, w tym te najbardziej prestiżowe, jak pekiński Uniwersytet Tsinghua

Niejasne pozostaje, jak wieść o tragedii w Urumczi rozeszła się w ściśle cenzurowanym chińskim internecie i w jaki sposób manifestanci zwołują się w określone miejsca miast.

– Ilość protestujących, czy to w Pekinie, Szanghaju, Wuhan czy Chengdu, jest raczej nikła w porównaniu z rozmiarami tych aglomeracji. Ale to, co robi naprawdę wrażenie, to fakt, że w ogóle są – zauważył jeden z korespondentów w Chinach.

Rzeczywiście, na ulice wychodzą setki, a czasami tysiące manifestantów. Samo jednak ich pojawienie się doprowadziło do zamieszania w służbach specjalnych i policji. „Tak jak i wy” – miał powiedzieć jednej z demonstrantek w Szanghaju policjant pytany, jak się odnosi do protestów. Mimo to właśnie w tym mieście doszło do brutalnego rozpędzania manifestacji.

W innych miejscach to jednak protestujący atakują policję (ubraną często w białe przeciwzakaźne kombinezony ochronne), głównie barierkami, którymi grodzone są izolowane na kwarantannę części miast.

Protest natychmiast poparły chińskie uniwersytety, w tym te najbardziej prestiżowe, jak pekiński Uniwersytet Tsinghua. Tam po raz pierwszy użyto nowego symbolu demonstracji: niczym nie zapisanych białych kartek. To aluzjado panującej w Chinach cenzury. W kilku miastach manifestanci żądali wolności słowa oraz wolnych wyborów.

Polityka „zero tolerancji” stała się jednym z oficjalnych sukcesów Xi – przynajmniej tak twierdzi pekińska propaganda.

Obecnie centralne władze nie wypowiadają się na temat demonstracji. Jedynie władze poszczególnych prowincji zapowiadają złagodzenie restrykcji antycovidowych.

Fala protestów w wielu miejscach kraju jest spontaniczna, nowa i epicka. Wciąż się rozwija, jej zakończenie i konsekwencje są zagadką – komentował znawca Chin prof. Yang Zhang z American University w Waszyngtonie.

Według informacji waszyngtońskiego wydania „The Hill” demonstrowano w co najmniej dziesięciu największych miastach Chin, ale też w około 50 szkołach wyższych. Z kolei z doniesień, które wydostały się z samego Państwa Środka, wynika, że protestowano w większości chińskich prowincji (co najmniej 15 z 22), przede wszystkim leżących na wybrzeżu (od Mandżurii do Kantonu) oraz w centralnej i południowej części kraju.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Świat zapomniał o Białorusi. Co na to przeciwnicy dyktatora?
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Polityka
Jest decyzja Senatu USA ws. pomocy dla Ukrainy. Broń za miliard dolarów trafi nad Dniepr
Polityka
Wybory do PE. Czy eurosceptycy zatrzymają integrację?
Polityka
Wiceminister obrony Rosji zatrzymany za łapówkę. Odpowiadał za majątek armii
Polityka
Senat USA się śpieszy. Szybka ścieżka ustawy o pomocy dla Ukrainy, Izraela i Tajwanu