W trakcie rozbiegu przed główną fazą kampanii wyborczej opozycja coraz częściej sięga do projektów obywatelskich jako politycznego narzędzia - między innymi do mobilizacji struktur. To też pokazuje, że mimo zapewnień o dobrej atmosferze opozycja w Sejmie (oraz poza Sejmem) i tak w praktyce rywalizuje już teraz o głosy wyborców.
Projekt obywatelski, wspierany przez Lewicę, to ostatni z całej serii obywatelskich projektów, które zostały zapowiedziane w ostatnich miesiącach. PO wspiera projekt “Tak dla in vitro”. PSL stawia na swój obywatelski projekt z elementami dotyczącymi wsparcia seniorów, osób pracujących i młodych ludzi. Ten projekt ma być jedną z osi pre-kampanii ludowców, a już w grudniu - jak wynika z naszych informacji - Władysław Kosiniak-Kamysz ma rozpocząć spotkania w całej Polsce promujące pomysł.
Czytaj więcej
PO zarejestrowała komitet, służący zbiórce podpisów w sprawie in vitro. Powodem jest chęć pomocy parom, lecz również – poszerzenia poparcia.
Projekty obywatelskie mają dla opozycji kilka niezaprzeczalnych zalet. Przede wszystkim nie mogą być zablokowane w Sejmie przez marszałek Elżbietę Witek - zgodnie z regulaminem, po zebraniu co najmniej 100 tysięcy podpisów, musi dojść do I czytania w parlamencie, a więc i do prezentacji własnych pomysłów w sejmowej debacie. To mechanizm, który nabiera znaczenia w roku wyborczym. Bo, wybierając moment rozpoczęcia zbiórek, politycy opozycji są w stanie kontrolować z grubsza moment, gdy w Sejmie odbędzie się debata w spawie ich pomysłów.
Na zebranie co najmniej 100 tysięcy podpisów są trzy miesiące. Nasi rozmówcy z Sejmu wskazują, że ogłoszone niedawno obywatelskie projekty trafią do Sejmu wiosną, gdy na dobre rozkręci się już parlamentarna kampania wyborcza. Sama akcja zbierania podpisów to też dobry test dla partyjnych struktur - i to również w kontekście wyborczym.