Rządząca prawica jest zjednoczona tylko z nazwy. Konflikty rozsadzają koalicję. A im bliżej wyborów, tym Solidarna Polska jest silniejsza. Nie w sondażach, ale w retoryce partyjnej. W badaniach partia Zbigniewa Ziobry właściwie nie istnieje. Rzekome wewnętrzne sondaże ziobrystów pokazujące, że partia cieszy się 7-proc. poparciem są jak Yeti. Nikt ich nie widział. I pewnie nie zobaczy, bo SP nie potrafi się już wybić się na niepodległość od PiS i odróżnić się na tyle od koalicjanta, żeby przyciągnąć wyborców. Radykalną antyunijną retorykę SP podjęło PiS. Ma rację Zbigniew Ziobro, twierdząc, że Mateusz Morawiecki „mówi dzisiaj Januszem Kowalskim”. To SP jako pierwsza stawiała znak równość między Unią Europejską a Niemcami, przedstawiała Donalda Tuska jako uosobienie unijnego zła, chciała wstrzymać płacenie polskiej składki do UE, a Kowalski proponował referendum w sprawie polexitu. Tak daleko w antyunijnej narracji nie posunęła się nawet Konfederacja. PiS przejęło w znacznej mierze agendę SP, a Konfederacja odrodziła się w sondażach, rezygnując ze zgubnej antyukraińskiej postawy. Ziobryści zostali z niczym. Partia nie ma pomysłu na siebie, więc jedynej co jej zostało, to kolebanie koalicyjną łodzią. A w tym ugrupowanie Ziobry jest dobre.