Liz Truss to nie będzie druga Thatcher

Jak Żelazna Dama przed 40 laty, Liz Truss też chce zniszczyć potęgę Kremla. Ale źle się za to zabrała.

Publikacja: 05.09.2022 20:24

Liz Truss – po mianowaniu szefem partii torysów i tym samym premierem – z kanclerzem skarbu Nadhimem

Liz Truss – po mianowaniu szefem partii torysów i tym samym premierem – z kanclerzem skarbu Nadhimem Zahawim

Foto: Geoff Caddick/AFP

Trudno tu mówić o reprezentatywnym dla brytyjskiego społeczeństwa gremium. W poniedziałek w porze obiadowej ogłoszono w Londynie nazwisko tej, która przejmie po Borisie Johnsonie przywództwo torysów i zostanie nowym premierem. Wyboru dokonało 160 tys. członków Partii Konserwatywnej, oddając na Truss 57 proc. głosów. To 0,3 proc. brytyjskiego społeczeństwa. I to tej części, gdzie jest znacznie więcej osób starszych, mieszkających na południu kraju i mających biały kolor skóry niż średnia mieszkańców Królestwa. Jak podaje YouGov, wśród ogółu Brytyjczyków wynik głosowania byłby inny: tylko 12 proc. uważa, że Truss będzie „dobrą” szefową rządu.

Czytaj więcej

Wielka Brytania: Premier Liz Truss. Wybrano następcę Borisa Johnsona

Konflikt z Unią

Dlaczego działacze partyjni postawili na byłą szefową dyplomacji zamiast jej rywala – Rishi Sunaka?

Jednym z powodów było wspomnienie Margaret Thatcher, do której konsekwentnie odwołuje się nowa premier. Stawiając na nią, wielu konserwatystów ma nadzieję, że targana przynajmniej od referendum rozwodowego z UE w 2016 r. ciągłymi wstrząsami Wielka Brytania, której wręcz grozi rozpad (tak silne są nastroje secesjonistyczne w Szkocji), wróci do czasów chwały.

Czytaj więcej

Kreml o nowym premierze Wielkiej Brytanii: nie ma nadziei na nic pozytywnego

Choć Liz Truss przed sześcioma laty opowiadała się za pozostaniem kraju w Unii, teraz mimo licznych skandali, w które był wmieszany Boris Johnson, do końca pozostała mu wierna. Inaczej Sunak, którego dymisja ze stanowiska ministra finansów na znak protestu przeciw niezliczonym kłamstwom Johnsona uruchomiła lawinę, która zmiotła poprzedniego szefa rządu. Takiego braku lojalności wobec premiera, nawet jeśli tego wymaga dobro kraju, w gronie działaczy partyjnych się nie lubi.

Ale Sunak powiedział też inną prawdę o kondycji Królestwa, która źle przyjmowana jest wśród członków Partii Konserwatywnej: kraju nie stać na obniżki podatków, konieczne jest wręcz ich podniesienie. Ponieważ jego rywalka wolała o tej przykrej wiadomości nie wspominać, zdobyła kolejne punkty.

Jako szefowa brytyjskiej dyplomacji Truss bardzo mocno zaangażowała się we wsparcie Ukrainy. Wielka Brytania dała przykład Unii, wprowadzając radykalne sankcje, stała się też jednym z głównych dostawców broni dla Kijowa. W Królestwie szkoli się ponadto wiele tysięcy ukraińskich żołnierzy.

– Ukraina nie ma lepszego sojusznika ode mnie – uważa Truss, która zapowiedziała, że pierwszy telefon do zagranicznego przywódcy po objęciu sterów rządów skieruje do Wołodymyra Zełenskiego.

Potwierdzeniem proukraińskiego kursu Truss jest też szczera nienawiść, jaką żywią do niej w Moskwie. Ówczesna minister spraw zagranicznych ostatni raz była w rosyjskiej stolicy na kilka tygodni przed rozpoczęciem inwazji na Ukrainę.

– To była rozmowa głuchego z niemową – podsumował tamto spotkanie Siergiej Ławrow.

Jednak zapowiadając, że nie będzie pokoju z Kremlem, dopóki Rosjanie nie wycofają się nie tylko z terenów zajętych po 24 lutego, ale także z Krymu, Truss zajęła nawet bardziej radykalne stanowisko od Zełenskiego, właściwie zamykając drogę do porozumienia z Rosją.

Jeszcze poważniejszym problemem jest jedność Zachodu wobec Władimira Putina, którą podważa postawa nowej premier. Truss niedawno przyznała, że „nie wie”, czy Francja jest sojusznikiem, czy wrogiem Wielkiej Brytanii. Odpowiedź Emmanuela Macrona była adekwatna: owszem, Zjednoczone Królestwo pozostaje sojusznikiem Francji, ale „mimo swoich przywódców”.

Za sprawą Truss szykuje się też otwarty konflikt Londynu z Brukselą. Powołując się na art. 16 umowy rozwodowej, nowa premier chce znieść wszelkie kontrole towarów idących do Irlandii Północnej z reszty Królestwa. Ma nadzieję, że w ten sposób uspokoi nastroje unionistów w Ulsterze, wściekłych, że ich prowincja staje się bardziej zintegrowana z Republiką Irlandii niż Wielką Brytanią.

Kontrole były jednak warunkiem pozostania Irlandii Północnej w jednolitym rynku i utrzymania swobody przekraczania granicy, która przecina w poprzek Zieloną Wyspę. Jeśli Bruksela miałaby teraz przywrócić tu straż graniczną, może to zagrozić procesowi pokojowemu między społecznością protestancką i katolicką w Ulsterze.

Powrót Johnsona

Utrzymanie twardej linii wobec Moskwy będzie też utrudniał głęboki kryzys, w jakim znajduje się Wielka Brytania. Jego główną przyczyną jest niezwykły wzrost cen energii, przez co od lata krajem wstrząsają coraz liczniejsze strajki. W czwartek Truss ma więc ogłosić pakiet pomocy przede wszystkim dla najgorzej uposażonych, który może obejmować zamrożenie cen elektryczności i gazu. Jego koszt może się zamknąć kwotą aż 100 mld funtów. Dla kraju, którego dług właśnie osiągnął 100 proc. PKB (najwięcej od lat 60.), to ogromna, zapewne zbyt wysoka kwota. Tym bardziej że Truss nie rezygnuje z planów ograniczenia podatków, w tym stawek VAT.

Czasu na poprawę nastrojów społecznych nowa premier nie ma zbyt wiele. Najdalej za dwa lata kraj czekają wybory. Gdyby się dziś odbyły, oznaczałyby dotkliwą porażkę torysów i odsunięcie ich po raz pierwszy od 12 lat od władzy. Zdaniem YouGov konserwatyści mogliby dziś liczyć jedynie na 32 proc. głosów wobec 41 proc. dla labourzystów.

Ale Truss może stracić stanowisko znacznie wcześniej za sprawą swojego poprzednika. Zdaniem „Evening Standard” Johnson już spiskuje, aby tej jesieni przekonać wystarczającą liczbę konserwatystów do przywrócenia go na czoło rządu. Liczy, że powtórzy się scenariusz jego idola Winstona Churchilla, który po przegranej w 1945 r. powrócił na Downing Street pięć lat później. Tyle że w przypadku Johnsona miałoby się to stać znacznie szybciej. Na razie jednak „Borys” zbiera zamówienia na wystąpienia publiczne, dzięki którym mógłby zarobić w ciągu paru miesięcy 250 tys. funtów. I wyjść z długów, które nazbierał w ciągu trzech lat kierowania rządem.

Trudno tu mówić o reprezentatywnym dla brytyjskiego społeczeństwa gremium. W poniedziałek w porze obiadowej ogłoszono w Londynie nazwisko tej, która przejmie po Borisie Johnsonie przywództwo torysów i zostanie nowym premierem. Wyboru dokonało 160 tys. członków Partii Konserwatywnej, oddając na Truss 57 proc. głosów. To 0,3 proc. brytyjskiego społeczeństwa. I to tej części, gdzie jest znacznie więcej osób starszych, mieszkających na południu kraju i mających biały kolor skóry niż średnia mieszkańców Królestwa. Jak podaje YouGov, wśród ogółu Brytyjczyków wynik głosowania byłby inny: tylko 12 proc. uważa, że Truss będzie „dobrą” szefową rządu.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Rośnie fala przemocy wobec polityków. „To przypomina najciemniejszą erę Niemiec”
Polityka
Wielka Brytania skręca w lewo. Czarne chmury nad konserwatystami
Polityka
Morderstwa, pobicia, otrucia, zastraszanie. Rosja atakuje swoich wrogów za granicą
Polityka
Boris Johnson chciał zagłosować w wyborach. Nie mógł przez wprowadzoną przez siebie zmianę
Polityka
Tajna kolacja Scholza i Macrona. Przywódcy Francji i Niemiec przygotowują się na wizytę Xi
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił