Liz Truss: żelazna dama. Reaktywacja

Liz Truss wielu kojarzy się ze współczesną Margaret Thatcher. 5 września pewnie przejmie jej rolę.

Publikacja: 27.07.2022 03:00

Bukmacherzy uważają, że Liz Truss na 80 proc. zostanie premierem

Bukmacherzy uważają, że Liz Truss na 80 proc. zostanie premierem

Foto: Jacob King / POOL / AFP

Debata telewizyjna w miniony poniedziałek, pierwsza, w której starło się dwoje kandydatów do schedy po Borisie Johnsonie, była tak brutalna, że część torysów obawia się, iż może trwale podzielić Partię Konserwatywną i spowodować jej klęskę w wyborach w 2024 r. Jednak w kluczowym momencie Truss zaproponowała swojemu oponentowi, byłem ministrowi finansów Rishi Sunakowi, stanowisko w swoim przyszłym rządzie. A ten wyraźnie dał do zrozumienia, że się zgadza.

Strajki trudniejsze

Do tej pory rozgrywka o to, kto pokieruje torysami i krajem, toczyła się między konserwatywnymi deputowanymi do Izby Gmin. To zapewniało przewagę Sunakowi. Od poniedziałku reguły gry się jednak zmieniają. Przez miesiąc w wyborach korespondencyjnych to 160 tys. szeregowych członków partii rozstrzygnie o zwycięzcy. YouGov zrobił sondaż w tej grupie i czyni on z Truss zdecydowaną faworytkę. Może ona liczyć na 49 proc. głosów wobec 31 proc. dla jej rywala (pozostali nie są zdecydowani). Wśród bukmacherów była szefowa brytyjskiej dyplomacji zgarnia 80 proc. wobec 20 proc. dla Sunaka.

Czytaj więcej

Liz Truss faworytką do schedy po Borisie Johnsonie

Truss była w czasie referendum rozwodowego w 2016 r. zwolenniczką pozostania kraju w Unii. Od tego czasu schowała jednak swoje poglądy do kieszeni i uznała, że kariera jest ważniejsza. Dziś licząc na poparcie dominujących w Partii Konserwatywnej środowisk eurosceptycznych, konkuruje na radykalizm ze swoim oponentem. Właśnie ogłosiła, że do końca 2023 r. dokona przeglądu wszystkich unijnych przepisów, które wciąż obowiązują w ustawodawstwie na Wyspach. Jej zdaniem to one są powodem, dla którego Wielka Brytania nie może uwolnić całego swojego potencjału.

Złamanie strajków górniczych z lat 1984-85 ukoronowało pozycję Margaret Thatcher jako bezwzględnej szefowej rządu, „żelaznej damy”. Wtedy kierowała ona jednak już krajem od przeszło pięciu lat. Truss nie chce tyle czekać. W poniedziałek zapowiedziała więc, że zaraz po wprowadzeniu się na Downing Street i ona złamie potęgę związków zawodowych poprzez zaostrzenie prawa do strajku. Byłby on możliwy tylko pod warunkiem, że przyłączy się do niego ponad połowa wszystkich pracowników danego przedsiębiorstwa. Muszą oni także zapewnić minimalny serwis zastępczy.

Nowa Rwanda

Sunak od wielu dni ostrzega, że królestwa nie stać na obniżenie podatków, bo musi równoważyć finanse publiczne i walczyć z inflacją. Ale znów wzorem Thatcher Truss właśnie z ograniczenia presji fiskalnej uczyniła serce swojego programu gospodarczego. Temu miałoby służyć powstanie sieci rajów podatkowych w podupadłych miastach brytyjskiego interioru (Sunak proponuje powołanie serii „wolnych portów”).

Oboje prześcigają się też w propozycjach, które mają ograniczyć imigrację: kolejny popularny w prawicowym elektoracie temat. Tu część inicjatyw ma wyraźnie dwuznaczny moralnie charakter. Oto Sunak, który sam wywodzi się z rodziny imigrantów przybyłych z Indii, obiecuje, że zaostrzy prawo do osiedlania się na Wyspach osób uciekających przed wojną: trudno tu nie myśleć w pierwszej kolejności o Ukraińcach. Truss chce natomiast powielić kontrowersyjny eksperyment z umieszczeniem w Rwandzie brytyjskich ośrodków rozstrzygających o przyznaniu prawa do azylu. Podobne punkty miały się pojawić w innych niebezpiecznych miejscach.

Nie ulega wątpliwości, że w razie objęcia sterów brytyjskiego rządu Truss będzie naśladowała Thatcher, autorkę zwycięstwa nad Argentyną w wojnie o Falklandy/Malwiny, w sprawach obronnych. Jej celem jest podniesienie budżetu wojskowego do 3 proc. PKB. Już dziś Wielka Brytania wydaje na ten cel najwięcej w Europie Zachodniej.

Londyn pozostanie też tą stolicą starego kontynentu, która prowadzi najostrzejszą politykę wobec Rosji.

– To będzie kontynuacja strategii Borisa Johnsona – uważa Mark Leonard, szef European Council on Foreign Relations.

Truss została źle zapamiętana na Kremlu po wizycie, jaką tu odbyła tuż przed inwazją na Ukrainę. Sergiej Ławrow nazwał to dialogiem „głuchego z niemową”. Dziennik „Kommiersant” twierdzi, że szef rosyjskiej dyplomacji wyprowadził wtedy Brytyjkę na pole minowe pytając, czy uznaje suwerenności Rosji na Rostowem i Woroneżem, miastami, które należą do federacji. Truss miała zdradzić braki z geografii, odrzucając możliwość legalizacji „jakichkolwiek zdobyczy w Ukrainie”. Wsparcie Truss dla Kijowa jest jednak tak wielkie, że szef ukraińskiego MSZ Dmytro Kułeba poparł swoją odpowiedniczkę w walce o fotel premiera. Dla niej jedyną czerwoną linią w pomocy dla Ukraińców jest bezpośredni udział brytyjskiej armii w walkach z Rosjanami.

Debata telewizyjna w miniony poniedziałek, pierwsza, w której starło się dwoje kandydatów do schedy po Borisie Johnsonie, była tak brutalna, że część torysów obawia się, iż może trwale podzielić Partię Konserwatywną i spowodować jej klęskę w wyborach w 2024 r. Jednak w kluczowym momencie Truss zaproponowała swojemu oponentowi, byłem ministrowi finansów Rishi Sunakowi, stanowisko w swoim przyszłym rządzie. A ten wyraźnie dał do zrozumienia, że się zgadza.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Kto przewodniczącym Komisji Europejskiej: Ursula von der Leyen, a może Mario Draghi?
Polityka
Władze w Nigrze wypowiedziały umowę z USA. To cios również w Unię Europejską
Polityka
Chiny mówią Ameryce, że mają normalne stosunki z Rosją
Polityka
Nowe stanowisko Aleksandra Łukaszenki. Dyktator zakładnikiem własnego reżimu
Polityka
Parlament Europejski nie uznaje wyboru Putina. Wzywa do uznania wyborów za nielegalne