Politycy PiS nawet w oficjalnych wypowiedziach nie ukrywają: zaczął się czas wyborczy. – Zaczynamy kampanię letnią. Ona potrwa do sezonu politycznego jesienią – powiedział o niedawnej konwencji PiS w rozmowie z Radiem Kraków wicemarszałek Sejmu i szef klubu PiS Ryszard Terlcki. Zaznaczył, że to nie oznacza wyborów jesienią tego roku. PiS od wielu miesięcy komunikuje oficjalnie i nieoficjalne, że liczy na dokończenie kadencji i wybory w terminie.
Ale zarówno dla partii rządzącej, jak i dla sejmowej i pozasejmowej opozycji zaczyna się nowy etap – chociaż opozycja dużo wcześniej niż PiS rozpoczęła spotkania w terenie. Partia rządząca swoją akcję „Polska w sercu” zainagurowala w ubiegłą sobotę (jej celem, jak mówią politycy PiS, jest m.in. „odkłamanie” przesłania opozycji dotyczącego sytuacji w Polsce), a np. były premier Donald Tusk już od stycznia spotyka się z Polakami „w terenie” – w poniedziałek był na Dolnym Śląsku. Te wyjazdy i spotkania potrwają aż do wyborów w przyszłym roku.
Czytaj więcej
- Jesteśmy zdecydowani zaproponować ustawę, która przesunie termin wyborów samorządowych o pół ro...
Dla PiS, ale i dla innych partii, liczy się też mobilizacja struktur po pandemii.
Kwestia terminu
Dla PiS wyzwaniem jest jednak w jakimś sensie sam termin wyborów, a konkretniej – zbieg terminu wyborów samorządowych i parlamentarnych. Obecnie jedne i drugie odbyłyby się jesienią przyszłego roku. A w połączonej kampanii sejmowo-samorządowej dużą rolę odegraliby samorządowcy opozycji – nie tylko popularni prezydenci dużych miast, ale również liderzy średnich i mniejszych miejscowości.