Zmarły w środę był niezmiennym przywódcą założonej przez siebie w 1990 roku Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji, stale obecnym w mediach z powodu swoich – często chamskich – wyskoków.
W trakcie kariery politycznej dla reklamy doprowadzał do rękoczynów z politykami, np. liderem opozycji Borysem Niemcowem (zamordowanym w 2015 roku), a nawet piosenkarką Ałłą Pugaczową. Mimo wszystko traktowany był nie do końca serio. – Marzę, by nasi żołnierze wymyli swe buty w ciepłych wodach Oceanu Indyjskiego – wołał w parlamencie jeszcze w zeszłym stuleciu. Sześć razy startował w wyborach prezydenckich, zdobywając 2–9 proc. głosów.
W Dumie (której deputowanym był aż od 1993 roku) słynął z ksenofobicznych i imperialnych tyrad. Z powodu swego wizerunku błazna uchodziło mu to w większości na sucho, ale np. po kolejnym wyskoku pod adresem Kazachstanu ten zakazał mu wjazdu.
Ponieważ w ostatnich latach osiągnięcia polityczne miał mierne (sprowadzały się one tylko do zapewnienia partii niewielkiego miejsca w Dumie), współpracownicy usiłowali przekonywać wszystkich, że ma on przede wszystkim zdolności prorocze. – Człowiek, który doskonale rozumiał, jak działa świat, i wiele przewidział – żegnał go szef parlamentu Wiaczesław Wołodin. Polityczne wróżenie przychodziło Żyrinowskiemu łatwo, przede wszystkim dlatego, że przyjmował do partii ludzi z radzieckich i rosyjskich służb specjalnych (m.in. oficera FSB Andrieja Ługowoja, który w 2006 roku zamordował w Londynie swego byłego kolegę, związanego z opozycją Aleksandra Litwinienkę). Stanowią oni główną część elity politycznej putinowskiej Rosji, stąd i wiedza „wodza liberalnych demokratów”.
Czytaj więcej
Wraz z kolejną rosyjską agresją wraca pytanie, jakie są terytorialne apetyty prezydenta Władimira Putina. Gdzie zatrzymają się jego czołgi, gdy już ruszą.