W czerwcu w Szwajcarii uchwalono przepisy, według których każdego roku media miały otrzymywać coroczną dotację, z której na wsparcie dostarczania gazet porannych oraz media internetowe miało pójść 70 mln franków. Przeciwnicy tej inicjatywy zebrali wystarczająco dużo podpisów, by sprawa została poddana głosowaniu powszechnemu. Według sondażu exit poll dla nadawcy SRF, 56 proc. uczestników referendum sprzeciwiło się dotowaniu mediów.
Przeciwnicy przepisów podkreślali, że subwencja będzie marnotrawstwem pieniędzy podatników, na którym zyskają duże koncerny medialne i potentaci medialni. Według oponentów ustawy, zaszkodziłaby ona dziennikarskiej niezależności, ponieważ zależne od rządowej dotacji media byłyby mniej skłonne do krytykowania władz. Przeciwnicy subwencji zaznaczali też, że wprowadzałaby ona dyskryminację, ponieważ nie skorzystałyby z niej bezpłatne gazety.
Czytaj więcej
Od 1 stycznia w Szwajcarii będzie można zmienić płeć w dokumentach tożsamości poprzez wizytę w urzędzie stanu cywilnego.
"Media dotowane przez państwo to media pod kontrolą. Jak mówi przysłowie: nie kąsa się ręki, która karmi" - stwierdzili przeciwnicy subwencji zaznaczając, że duże sieci wydające gazety drukowane w 2020 r. odnotowały zyski wynoszące ponad 300 milionów franków.
Zwolennicy dotacji utrzymywali, że dziennikarstwo, szczególnie lokalne, powinno być uznane za usługę publiczną. "Grupy medialne walczą o przetrwanie. Przychody z reklam w prasie drukowanej nie przestają spadać lub są pochłaniane przez gigantów takich jak Facebook i Google, a wpływy z subskrypcji nie wystarczają" - twierdziła przed referendum partia Zieloni.