Ukraińska Rada Najwyższa - teatr, w którym miliarderzy są reżyserami

Dziennikarze śledczy demaskują związki deputowanych Rady Najwyższej z miliarderami.

Publikacja: 13.01.2021 19:07

Rada Najwyższa Ukrainy

Rada Najwyższa Ukrainy

Foto: fot. Shutterstock

Pod dyktando najbogatszych posłowie piszą projekty nowych ustaw i poprawiają stare, a na sali plenarnej zawsze głosują „jak trzeba”. Torpedują inicjatywy godzące w interesy wpływowych mocodawców, a w razie potrzeby zaskarżają nowe ustawy w Sądzie Konstytucyjnym, wydłużając zmianę prawa o kolejne miesiące. Zasypują wnioskami organy ścigania i składają interpelacje poselskie, a jeżeli zachodzi potrzeba, idą do mediów, rzecz jasna, należących do oligarchów.

Dziennikarze śledczy z popularnego portalu Bihus.Info porównują ukraińską Radę Najwyższą do teatru, w którym miliarderzy są reżyserami, a często i autorami scenariuszy.

Kto komu służy

Majątek Igora Kołomojskiego szacowano w ubiegłym roku na ponad 1 mld dol. Zarabia w branży naftowej, metalurgicznej oraz lotniczej. Zdaniem powołujących się na niezależne źródła ukraińskich dziennikarzy z bihus.info oligarcha może liczyć na lojalność aż 70 deputowanych w 450-osobowym parlamencie (a 27 miejsc jest nieobsadzonych ze względu na okupację Krymu i części Donbasu). Z nich 45 zasiada we frakcji rządzącej Sługa Narodu, reszta należy do grupy parlamentarnej Za przyszłość.

Najbardziej zaufani otworzyli nawet swoje biura w kijowskim centrum biznesowym, należącym do przedsiębiorcy. Jednym z lokatorów luksusowego biurowca jest Ołeksandr Dubiński (Sługa Narodu), który stał się w ostatnich dniach bohaterem innej afery. Znalazł się na liście kilku Ukraińców, wobec których amerykański resort finansów wprowadził sankcje, ponieważ zaliczył ich do „związanej z Rosją sieci wpływu zagranicznego". Podobnie jak inni opisani w reportażu deputowani nie przyznaje się do związków z oligarchami.

Z dziennikarskiego śledztwa wynika, że nie tylko Kołomojski ma swoich ludzi w Radzie Najwyższej. Najbogatszy Ukrainiec Rinat Achmetow (w ubiegłym roku „Forbes" szacował jego majątek na 2,4 mld dol.) może cieszyć się poparciem nawet 100 parlamentarzystów, w tym 40 „sług narodu".

Dziennikarze twierdzą, że prezydencka partia podzieliła się już na grupy, sterowane przez poszczególnych miliarderów. Do ludzi lojalnych wobec Achmetowa zaliczają też szefową Batkiwszczyny (ma 24 deputowanych) i byłą premier Julię Tymoszenko.

Ale wśród samych deputowanych również nie brakuje oligarchów. Na liście najbogatszych ludzi w kraju znajdują się szefowie prorosyjskiej frakcji Opozycyjna Platforma Za Życie – Jurij Bojko, Wadzim Rabinowicz czy Wiktor Medwedczuk (ojciec chrzestny jednej z córek Władimira Putina).

Nie sposób też nie wspomnieć o byłym prezydencie miliarderze. Petro Poroszenko stoi dzisiaj na czele opozycyjnej Europejskiej Solidarności i jest w pierwszej piątce najbardziej zamożnych ludzi nad Dnieprem.

Kuszenie nowych

– Polityka i biznes zaczęły się zlewać w jedną całość tuż po upadku Związku Radzieckiego, problem szczególnie się nasilił za rządów Leonida Kuczmy (1994–2005). Na etapie wyborów oligarchowie wpływają na formowanie list partyjnych, promując swoich ludzi – mówi „Rzeczpospolitej" politolog Wiktor Zamiatin z kijowskiego Centrum Razumkowa. – Odkąd prowadzimy badania opinii publicznej, ukraińskie społeczeństwo nie ma złudzeń co do tego, że parlament i partie polityczne reprezentują interesy oligarchów, a nie społeczeństwa – dodaje.

To miało się zmienić, gdy w 2019 r. prezydentem kraju został Wołodymyr Zełenski. Artysta kabaretowy, całkiem spoza polityki, w ciągu zaledwie kilku miesięcy stworzył partię, która po raz pierwszy w historii niepodległej Ukrainy zdobyła większość parlamentarną. Głównie dzięki temu, że ponad 90 proc. kandydatów Sługi Narodu nie miała wcześniej żadnego związku z polityką.

– Okazało się, że wprowadzenie nowych ludzi do polityki to za mało. Wielu skusiło się na duże pieniądze – mówi „Rzeczpospolitej" źródło w ukraińskim rządzie. Oficjalnie szeregowy deputowany zarabia równowartość nieco ponad 3 tys. zł, ale nie brakuje mu luksusowych samochodów i posiadłości.

W maju ubiegłego roku prezydentowi, mającemu większość w parlamencie, nie udałoby się przeforsować ustawę blokującą zwrot znacjonalizowanego Privatbanku (należącego wcześniej do Kołomojskiego), gdyby nie głosy opozycji. Bez tych głosów nie udałoby się też uwolnić rynku rozgrabianych od lat gruntów rolnych. Zełenski nie znalazł też wspólnego języka z własną frakcją pod koniec grudnia, gdy na stanowisko wicepremiera i ministra energetyki forsował Jurija Witrenkę, który zagrażał w resorcie ludziom oligarchów. W parlamencie zabrakło głosów, ale rząd zgodnie z prawem mógł mianować go pełniącym obowiązki ministra i tak zrobiono.

– W Słudze Narodu są podziały, coraz trudniej dojść do konsensusu. Większość członków rządzącej frakcji jeszcze pozostaje wierna prezydentowi, ale znajdują się pod ciągłą presją medialną i finansową – mówi „Rzeczpospolitej" dobrze poinformowane źródło w Kijowie.

Pod dyktando najbogatszych posłowie piszą projekty nowych ustaw i poprawiają stare, a na sali plenarnej zawsze głosują „jak trzeba”. Torpedują inicjatywy godzące w interesy wpływowych mocodawców, a w razie potrzeby zaskarżają nowe ustawy w Sądzie Konstytucyjnym, wydłużając zmianę prawa o kolejne miesiące. Zasypują wnioskami organy ścigania i składają interpelacje poselskie, a jeżeli zachodzi potrzeba, idą do mediów, rzecz jasna, należących do oligarchów.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Nowe stanowisko Aleksandra Łukaszenki. Dyktator zakładnikiem własnego reżimu
Polityka
Parlament Europejski nie uznaje wyboru Putina. Wzywa do uznania wyborów za nielegalne
Polityka
W USA trwają antyizraelskie protesty na uczelniach. Spiker Johnson wybuczany
Polityka
Kryzys polityczny w Hiszpanii. Premier odejdzie przez kłopoty żony?
Polityka
Mija pół wieku od rewolucji goździków. Wojskowi stali się demokratami