Białoruski koncern Biełorusnieft podaje, że ropę znaleziono na głębokości 5218 metrów w obwodzie homelskim na południowym wschodzie kraju. Korporacja poinformowała, że ze względu na dużą głębokość dostęp do tego złoża jest bardzo skomplikowany, ale wstępnie szacuje się, że może tam być co najmniej 1,7 mln ton surowca.
Koncern planuje rozpocząć prace już w tym roku. Na miejscu złoża, które zostało nazwane "Ugolskoje", w najbliższym czasie ma się pojawić szyb naftowy. Dopiero wtedy będzie można ustalić dokładną ilość znajdującego się tam surowca.
Obecnie Biełorusnieft wydobywa ropę i gaz z 60 złóż na terenie Białorusi, 13 na terenie Wenezueli oraz 5 w Federacji Rosyjskiej. Średnio na Białorusi wydobywa się około 1,2 mln ton ropy rocznie. Ale największe zyski Białoruś czerpie z umów podpisanych z Rosją. W 2015 do białoruskich rafinerii trafiło ponad 24 mln ton rosyjskiej ropy, za którą władze w Mińsku płacą według obowiązujących w Rosji cen wewnętrznych. Co ciekawe, na własne potrzeby białoruska strona zostawiła jedynie około 6 mln ton, reszta już w postaci paliwa trafiła m.in. do krajów Unii Europejskiej. Jest to główne źródło dochodu dla Białorusi.
Tymczasem w zeszłym roku Moskwa zmniejszyła o 20 proc. ilość dostarczanej na Białoruś ropy. W odpowiedzi na to niedawno władze w Mińsku podniosły dla Moskwy cenę za tranzyt ropy przez teren Białorusi. Spór wokół dostaw ropy był wywołany sporem dotyczącym ceny gazu, co do której Mińsk nie może ostatecznie porozumieć się z Moskwą od ponad roku. Obecnie dług Białorusi za rosyjski gaz wynosi około 425 mln dolarów. Wynika to z tego, że od początku roku władze w Mińsku płaciły 70 dolarów za m3 gazu. Moskwa zaś domagała się 132 dolarów według umowy.
Ostatecznie białoruska strona zobowiązała się do zapłacenia różnicy po uzyskaniu ostatniej transzy kredytu, który wcześniej dostała z funduszu antykryzysowego Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej (2 mld dolarów). Rosyjski rząd z kolei zgodził się na częściowe dotowanie dostaw gazu dla Białorusi do pierwszej połowy 2019 roku.