Niemcy: Początek negocjacji koalicyjnych

Początek negocjacji koalicyjnych jest obiecujący. Jednak do zawarcia sojuszu partii o barwach flagi karaibskiego państwa, jeszcze daleko.

Aktualizacja: 24.10.2017 20:27 Publikacja: 23.10.2017 19:29

Angela Merkel przed pierwszą rundą negocjacji z liberałami z FDP i Zielonymi (20 października)

Angela Merkel przed pierwszą rundą negocjacji z liberałami z FDP i Zielonymi (20 października)

Foto: AFP

W czasie pierwszych posiedzeń przedstawicieli CDU/CSU, Zielonych i liberałów z FDP w ubiegły piątek nikt nie zakwestionował jednego z priorytetów ustępującego gabinetu Angeli Merkel. Chodzi o tzw. Schwarze Null, czyli czarne zero, jakim to określeniem przyjęto nazywać politykę oszczędnościową Wolfganga Schäublego, któremu Merkel powierzyła przed laty pieczę nad niemieckimi finansami.

Są w dobrym stanie i od 2014 roku rząd federalny nie zaciąga nowych długów. Jak wynika z piątkowych uzgodnień, tak też będzie dalej. To dobry początek negocjacji. Jak przewiduje Angela Merkel, potrwają najdalej do świąt Bożego Narodzenia.

Pod warunkiem, że nie zabrną w ślepy zaułek. Tematów kryzysowych jest sporo: czy to problem imigracji, czy też sprawa ochrony klimatu, nie mówiąc już o wielu pomysłach redukcji podatków czy inwestycji rządowych, co może obciążyć budżet kwotą 100 mld euro.

Nikt nie ma większego doświadczenia w prowadzeniu negocjacji koalicyjnych niż Merkel. Trzy razy wynegocjowała już porozumienie liczące na ogół około 200 stron, na których zapisano tak szczegółowo, jak tylko się dało, wszystko to, co koalicyjny rząd zamierza zrobić.

Wielka czwórka

Nie było to nigdy łatwe, nawet jeżeli w roli partnera koalicyjnego CDU/CSU występowało jedno ugrupowanie. Obecnie sytuacja jest znacznie bardziej skomplikowana. Dwie partie chadeckie: CDU Angeli Merkel oraz bawarska CSU, są od siebie dalej niż kiedykolwiek wcześniej. Muszą więc uzgadniać stanowiska między sobą. Do tego dochodzi dwu pozostałych uczestników negocjacji, czyli Zieloni oraz liberałowie z FDP.

Przepaść dzieli CSU oraz Zielonych. Bawarczycy uzyskali w ostatnich wyborach wynik gorszy o 10,5 pkt proc. od poprzedniego, tracąc wyborców na rzecz prawicowych populistów z Alternatywy dla Niemiec (AfD). Jako że CSU głosiła zawsze, że na prawo od niej powinna być już tylko ściana, stara się obecnie „domknąć prawe skrzydło", co musi prowadzić prostą drogą do konfliktu z lewicowym ugrupowaniem, Zielonymi.

Ci będą mieli najtwardszy orzech do zgryzienia, broniąc polityki otwartych granic dla uchodźców czy prawa wjazdu do Niemiec dla rodzin azylantów. Domagają się też radykalnych rozwiązań w sprawach klimatycznych, w tym rychłego pożegnania z silnikiem Diesla. Co więcej, chcą utworzenia stanowiska drugiego wicekanclerza, której to funkcji nie przewiduje ustawa zasadnicza. – Liderzy Zielonych mogą pójść na pewien kompromis, ale problem może się pojawić w chwili, gdy będą go musieli zatwierdzić członkowie partii – mówi „Rzeczpospolitej" Jochen Staadt, politolog z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie. Nie wyklucza, że frakcja pragmatyków, tzw. realos, zdoła przekonać partyjnych sceptyków do poświęceń. W końcu alternatywą Jamajki są jedynie nowe wybory.

Kto nie lubi Merkel

Mogłyby zakończyć się, mimo wygranej, jeszcze gorszym wynikiem dla CDU/CSU niż we wrześniu tego roku, kiedy zdobyła 32,5  proc. głosów, czyli 9 pkt proc. mniej niż cztery lata wcześniej. Ta sprawa jest nadal przedmiotem ożywionej dyskusji w ugrupowaniu kanclerz Merkel.

„Swą degenerację CDU zawdzięcza Angeli Merkel" – napisał Sven Rissmann, jeden z deputowanych partii pani  kanclerz, w liście skierowanym do członków tzw. kręgu berlińskiego CDU. Mowa jest w nim o katastrofalnym wyniku wyborczym w wyniku polityki imigracyjnej Merkel. Podobne głosy słychać w młodzieżowej przybudówce CDU. Z kolei premier Szlezwika-Holsztynu Daniel Günther (CDU) domaga się „przestawienia zwrotnic personalnych" w partii, tak aby wyborcy mieli perspektywę tego, co wydarzy się  po obecnej kadencji Angeli Merkel. Podobne głosy płyną z Badenii-Wirtembergii, gdzie CDU straciła w ostatnich wyborach 11,3 pkt proc. w chwili, gdy AfD zdobyła więcej głosów niż średnia niemiecka.

– AfD zyskała bardzo dobre rezultaty w okręgach, gdzie wcześniej głosowano na NSDAP, potem na NPD i Republikanów – analizował niedawno konserwatywny „Frankfurter Allgemeine Zeitung". Część członków CDU w Badenii-Wirtembergii nie ma wątpliwości, że winę za to ponosi Merkel. Na razie nie zagraża to jej pozycji.

Czeka na nią zgoła inne wyzwanie w postaci utworzenia i kierowania rządem koalicyjnym, jakiego w powojennej historii Niemiec nie było.

Byle nie AfD

We wtorek zbiera się na pierwszym posiedzeniu Bundestag, którego przewodniczącym zostanie zapewne Wolfgang Schäuble. Zgodnie ze zmienionym latem tego roku regulaminem posiedzenie otworzy dotychczasowy najstarszy stażem poseł Bundestagu, a nie najstarszy wiekiem, jak dotychczas. Już wtedy przewidywano, że do Bundestagu wejdzie 77-letni Wilhelm von Gottberg z AfD i jemu musiałby przypaść zaszczyt inauguracji obrad nowego Bundestagu. Chciano tego uniknąć. Jako że najstarszy stażem – 45 lat – jest kandydujący na przewodniczącego Schäuble, posiedzenie otworzy drugi z kolei poseł z najdłuższym stażem, Hermann Otto Solms z FDP. Takie wybiegi są zwiastunem pewnego ostracyzmu pod adresem AfD. Kiedyś nieco podobnie traktowano Zielonych, a także ugrupowania postkomunistyczne.

Polityka
Europejczycy za nowym otwarciem brytyjsko-unijnym. Pod wpływem Trumpa i Putina
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Prezydent Korei Płd. przerywa milczenie. Tłumaczy, dlaczego wprowadził stan wojenny
Polityka
Dyrektor FBI rezygnuje. Donald Trump nie kryje radości
Polityka
Biden zatwierdził memorandum bezpieczeństwa dla administracji Trumpa. Chodzi o Rosję i konkurentów USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Podcast „Rzecz w tym”: Czy przekręt z wyborami w Rumunii da się powtórzyć w Polsce?