Władze w Mińsku zarejestrowały Narodowy Uniwersytet im. Niła Hilewicza (białoruski poeta i działacz niepodległościowy). Gdy Ministerstwo Edukacji wyda odpowiednią licencję, uczelnia będzie mogła rozpocząć działalność edukacyjną.
Twórcy uniwersytetu stawiają na kierunki humanistyczne, a na liście specjalności znalazło się 56 pozycji. Chodzi m.in. o tłumaczy, dziennikarzy, menedżerów, historyków, archeologów, politologów, prawników, a nawet teologów. Najważniejszą zaletą tej uczelni ma być to, że wszystkie przedmioty będą wykładane po białorusku. Kuriozalne jest to, że obecnie w szkolnictwie wyższym na Białorusi język białoruski prawie nie istnieje. Używa się go wyłącznie na kierunkach filologicznych oraz w niektórych instytutach, zajmujących się historią Białorusi. Reszta jest rosyjskojęzyczna.
– Jeżeli wszystkie formalności zostaną załatwione, od września 2019 roku rozpoczniemy nabór studentów. Wykładowców mamy wystarczająco. To jednak nie wszystko. By wystartować, musimy znaleźć 10 mln dol. Liczymy na zachodnie granty oraz białoruskich przedsiębiorców – mówi „Rzeczpospolitej" Aleh Trusał, znany białoruski historyk i archeolog, przyszły rektor Narodowego Uniwersytetu.
Jeszcze przed upadkiem ZSRR założył Stowarzyszenie Języka Białoruskiego im. Franciszka Skaryny. Będąc deputowanym Rady Najwyższej, przyczynił się do ogłoszenia w 1991 roku niepodległości. Współtworzył opozycyjny Białoruski Front Ludowy wspólnie z wybitnym białoruskim poetą Wasylem Bykauem, który po objęciu władzy przez Aleksandra Łukaszenkę stał się jednym z głównych jego przeciwników.
– Na wsparcie władz nie liczymy. Mogli nas w ogóle nie zarejestrować, ale zarejestrowali, i to już jest wielki postęp. Przez 20 lat domagaliśmy się utworzenia państwowej białoruskojęzycznej uczelni, ale za każdym razem mówiono, że nie ma na to pieniędzy. Postanowiliśmy utworzyć prywatny uniwersytet (na Białorusi funkcjonuje jedynie dziesięć prywatnych uczelni) i udowodnić, że popyt na język białoruski jest – twierdzi.