Po zeszłorocznej wymianie wyzwisk z przywódcą Korei Północnej Kim Dzong Unem prezydent Donald Trump uznał, że teraz nadszedł czas na Iran.
„Nigdy, przenigdy nie rzucajcie gróźb pod adresem Stanów Zjednoczonych, bo poniesiecie konsekwencje tak bolesne, jakie przedtem niewielu w historii dotknęły" – rozpoczął dzień od tweeta adresowanego do prezydenta Iranu.
Tym razem jednak Trump odpowiadał na wcześniejsze wystąpienie Hasana Rouhaniego. – Ameryka musi zrozumieć, że wojna z Iranem będzie matką wszystkich wojen – zapowiedział on na spotkaniu z dyplomatami w Teheranie. Chyba nieświadomie prezydent nawiązał do słynnego okrzyku ówczesnego przywódcy Iraku Saddama Husajna ze stycznia 1991 roku o nadchodzącej „matce wszystkich bitew" z armią amerykańską, która zbierała się w Arabii Saudyjskiej, by odbić Kuwejt. Efektem tamtej „matki" było całkowite rozgromienie armii Husajna, co obecnie nie dodało powagi groźbom Rouhaniego.
Szybkie pogarszanie się i tak nie najlepszych stosunków Waszyngtonu z Teheranem zaczęło się z początkiem maja, gdy USA wypowiedziały zawartą w 2015 roku międzynarodową umowę. Gwarantowała Iranowi zniesienie sankcji w zamian za wstrzymanie prac nad bronią jądrową i rakietową. Poza USA jej sygnatariuszami były Wielka Brytania, Francja, Niemcy, Chiny i Rosja. Mimo protestów pozostałych mocarstw Waszyngton ustalił już kalendarium wprowadzania nowych sankcji i zaczął je egzekwować. Pierwsza fala nadejdzie 6 sierpnia i obejmie zakaz zakupu dolarów i złota przez Iran oraz embargo w przemyśle lotniczym oraz motoryzacyjnym. Od 11 listopada będzie obowiązywał zakaz kupowania irańskiej ropy.
Ponieważ sprzedaż ropy jest podstawą irańskiej gospodarki, Teheran obiecał, że jeśli zostanie zablokowany eksport, to on z kolei zablokuje cieśninę Ormuz, największy szlak transportowy ropy z Bliskiego Wschodu. Waszyngton postanowił jednak nie wprowadzać formalnego embarga, lecz naciskać na odbiorców irańskiego surowca, by rezygnowali z niego (wśród nich są zarówno amerykańscy sojusznicy: Japonia i Korea Południowa, jak też Indie i Chiny).