Dziś poznański Sąd Okręgowy ogłosi wyrok w tak zwanej aferze Kulczykparku. Na ławie oskarżonych zasiada m.in. prezydent Poznania Ryszard Grobelny. Orzeczenie niemal na pewno nie zakończy ciągnącej się miesiącami sprawy. Należy się bowiem spodziewać, że przegrany złoży odwołanie.
Niemniej jednak, gdyby zapadł wyrok skazujący jednego z najpopularniejszych polityków w Poznaniu, mogłoby to oznaczać koniec jego błyskotliwej kariery. Dlatego choć wyroku jeszcze nie ma, partie rozpoczęły już typowania kandydatów na następcę Grobelnego.
PiS swoich planów nie ujawnia. Lewica przyznaje, że ma dwóch kandydatów. – To osoby dość luźno związane z LiD. Na razie nie podam ich nazwisk – mówi Tomasz Lewandowski, lider SLD w Poznaniu. – Powiem tylko, że nie stoją na straconej pozycji. Prezydent Grobelny prowadzi zdecydowanie liberalną politykę. Za jego rządów ceny za przejazd komunikacją miejską wzrosły o 70, a za wodę o 40 procent. A to nie musi się mieszkańcom podobać – podkreśla.
Najwięcej do stracenia ma w Poznaniu PO. Grobelny nie jest członkiem tej partii, a współpraca między nim a lokalnymi liderami nigdy nie była usłana różami. W ostatnich wyborach prezydenckich Platforma poparła nie Grobelnego, lecz posłankę Marię Pasło-Wiśniewską. W trakcie kampanii przeciwnicy spotkali się nawet w sądzie. Kilka miesięcy temu Grobelny napisał list, w którym skrytykował poznańskich działaczy PO za to, że niewiele znaczą w kraju. Z drugiej jednak strony prezydent wielokrotnie podkreślał, że sympatyzuje z Platformą. Był nawet kandydatem na lidera listy w ostatnich wyborach parlamentarnych.
W przededniu wyroku działacze Platformy ważą słowa. – Nie chciałbym dywagować na temat przyszłości Ryszarda Grobelnego. Poczekajmy na wyrok sądu – mówi Waldy Dzikowski, wiceprzewodniczący partii.