Przewodniczący klubu czy sejmowy asystent premiera

Symbolem drogi, jaką przeszedł przez minionych 18 lat, są białe klapki i czerwone policzki

Aktualizacja: 08.03.2008 06:40 Publikacja: 08.03.2008 02:50

Przewodniczący klubu czy sejmowy asystent premiera

Foto: Rzeczpospolita

Dziś białe klapki zamienił na nienaganny strój i pachnące klasową wodą kolońską garnitury, a czerwone policzki, które miał, gdy musiał publicznie występować, na spokój medialnego rutyniarza.

To on stał się niekwestionowanym numerem jeden w klubie parlamentarnym po wygranych przez Platformę wyborach. Wszyscy wielcy PO odeszli do rządu, a Bronisław Komorowski zasiadł w fotelu marszałka Sejmu.

Dzisiaj Chlebowskiego jest wszędzie pełno, niemal codziennie organizuje konferencje prasowe, na których przedstawia pomysły Platformy, a nawet mgliste zamierzenia. Niestrudzenie odpiera zarzuty opozycji, używając słownictwa z arsenału Donalda Tuska, typu „nie straszmy Polaków”. I chwali rząd, a w szczególności jego premiera.

– Z tygodnia na tydzień coraz bardziej wchodzi w rolę rzecznika rządu, prymat medialności bierze górę nad całą resztą – uważa wicemarszałek Jerzy Szmajdziński z LiD.

Kiedyś był postrzegany jako człowiek Jana Rokity, dziś jest ulubieńcem premiera Tuska

A ta cała reszta jest całkiem spora, bo to 260-osobowy klub partii rządzącej. Kierowanie nim to zadanie na całą dobę, tym bardziej że Chlebowski nie lubi delegować uprawnień. Jako rasowy pracuś uważa, że tylko on potrafi coś dobrze zrobić. – Nie ma dla nas zupełnie czasu, nie sposób z nim nawet przez chwilę porozmawiać – skarżą się szeregowi posłowie.

Gdy jednak posłowie innych ugrupowań zgłaszają swoje projekty – o abolicji podatkowej, o mundurkach – to w Klubie PO rozgrywają się dantejskie sceny. – Chlebowski, krzycząc, każe swoim posłom natychmiast przygotować własne projekty.W Sejmie Chlebowski coraz częściej określany jest mianem „poselskiego asystenta Tuska”. – Zbyszek robi się coraz bardziej znerwicowany, bo znalazł się między młotem a kowadłem – ocenia jego klubowy kolega. Tym młotem są dyrektywy rządowe, a kowadłem chęć stworzenia wizerunku samodzielnego lidera.

Gdyby nie Jan Rokita, to Chlebowski byłby prawdopodobnie do dzisiaj szeregowym prowincjonalnym posłem. W pierwszej swojej sejmowej kadencji (2001 – 2005) stał się jednym z najbliższych współpracowników niedoszłego premiera z Krakowa. Rokita był wówczas ważną personą w PO i szefem klubu parlamentarnego. Chlebowski natomiast, pozbawiony zaplecza i autorytetu, do tego, choć z Dolnego Śląska, niemający żadnych układów ze znienawidzonym przez Rokitę Grzegorzem Schetyną, zdawał się doskonałym kandydatem na „przybocznego”. – Janek cenił pracowitość i zorganizowanie Chlebowskiego – twierdzi współpracownik Rokity.

Chlebowski został w gabinecie cieni Rokity ministrem finansów. I Rokita, wbrew otoczeniu Tuska, przeforsował go na wiceszefa klubu. Wśród ludzi Tuska miał jednak jak najgorszą opinię. Uważali go za prowincjonalnego „pana nikt”. I było to jedno z najdelikatniejszych określeń pod adresem Chlebowskiego.

Wszystko zmieniło się w następnej kadencji, kiedy Rokita był coraz bardziej marginalizowany. – Chlebowski potrafi w odpowiednim momencie zmienić pana – mówi były poseł PO.

I zmiana nastąpiła podczas wyborów regionalnych pod koniec 2005 roku. Wtedy Chlebowski wsparł Schetynę, który głosami działaczy z Jeleniej Góry, Legnicy i Wałbrzycha pokonał w wyborach na szefa okręgu Stanisława Huskowskiego. Ten wystartował, gdy swą kandydaturę wycofał Jacek Protasiewicz. – O poparciu dla Protasiewicza rozmawiałem z Chlebowskim mającym rząd dusz w regionie wałbrzyskim, a on namawiał mnie na start – wspomina Huskowski. – Ja stanąłem do walki na zasadzie: każdy, byle nie Schetyna, ale Chlebowski ostatecznie wsparł Schetynę. On już wtedy grał o szefa Klubu PO, uznał, że niepotrzebne mu awantury na Dolnym Śląsku. Zdaniem posła Huskowskiego to przejaw zabiegów Chlebowskiego o względy dworu Tuska.

Według polityków lewicy, ale i PiS, Chlebowski przede wszystkim sprawdza się jako rzecznik rządu

Po kilku kłótniach z Rokitą, gdy publiczne przekonywał, że Tusk jest świetnym przywódcą i nie należy kontestować jego opinii, ich drogi ostateczne się rozeszły. Ale Chlebowski wymarzonym szefem klubu nie został, choć do ostatniej chwili był przekonany, że będzie. Mimo że miał poparcie Tuska, przegrał z Bogdanem Zdrojewskim. – Popłakałem się wtedy – przyznał w jednym z wywiadów. Już wówczas jednak stał się niekwestionowanym specjalistą w sprawie finansów publicznych w Platformie. Okazał się jedyną osobą w klubie, która była w stanie nawiązać merytoryczną polemikę z wicepremier Zytą Gilowską. Od tego czasu coraz częściej zaczął pojawiać się w mediach.

Do polityki w 1990 roku wkroczył w białych klapkach i kraciastej koszuli wpuszczonej w dżinsy. W takim stroju świeżo upieczony 26-letni magister inżynier pojawił się na inauguracyjnej sesji rady gminy w Żarowie. – Startując jako kandydat z listy „Solidarności” Rolników Indywidualnych do rady gminy, Chlebowski wygrał jednym głosem z rywalami – wspomina Helena Słowik, wówczas przewodnicząca rady. – Długo potem mu docinaliśmy, że wygrał jednogłośnie.

Pochodzi z Domanic, małej wioski na Dolnym Śląsku, jego i czworo rodzeństwa wychowywała samotnie matka wdowa, woźna w szkole. Chlebowski wspomina, że aby mieć tyle co inni, musiał sam zawsze sobie na to zarobić.

Do Żarowa sprowadził się trzy lata wcześniej, przed wyborem na burmistrza. Mąż córki szanowanego rolnika zrobił dobre wrażenie na radnych z Komitetu Obywatelskiego, którzy mieli większość w radzie. Został najmłodszym burmistrzem w Polsce i rządził 11 lat. W 2000 roku Żarów zdobył Dolnośląski Klucz Sukcesu i tytuł najbardziej gospodarnej gminy Dolnego Śląska.

Dziś Chlebowski nosi się elegancko, zawsze dopięty na ostatni guzik. Ale wciąż blisko Żarowa. Dożynki, Dzień Niepodległości, 60-lecie OSP, patronat nad turniejem „Nocne granie w szachy” itp. Ale z dawnymi przyjaciółmi nie utrzymuje kontaktów. – On teraz nie jest „ja, Zbyszek Chlebowski”, tylko „my, Platforma” – żali się Helena Słowik.

Tylko że trampolina żarowska, dzięki której Chlebowski wskoczył do wielkiej polityki, od grudnia ub. roku jest jednak coraz bardziej kamieniem u szyi. Okazało się wtedy, że Żarów to jedna z najbardziej zadłużonych gmin w Polsce, a źródłem zapaści miały być nadmierne inwestycje rozpoczęte za Chlebowskiego i kontynuowane przez jego następczynię Lilię Gruntkowską.

Dziś Gruntkowska i Chlebowski, niegdyś zgrany team, wzajemnie oskarżają się o to, kto faktycznie odpowiada za tę finansową katastrofę.

Partyjną działalność zaczynał w Stronnictwie Konserwatywno-Ludowym, ale z tamtego okresu nikt go nie pamięta. Kluczowe dla jego kariery okazały się prawybory dla kandydatów do parlamentu, które w 2001 r. organizowała Platforma. – To był cud nad urną – śmieją się opozycyjni politycy z okręgu wałbrzyskiego. – Chlebowski podpatrzył Schetynę i słynny numer z tzw. pompowaniem kół. Zwolennicy Schetyny, który w 1999 r. walczył z Frasyniukiem o przywództwo we wrocławskiej Unii Wolności, zapisywali do kół partyjnych martwe dusze.

– Ale Zbyszek zrobił to profesjonalnie – ciągnie wałbrzyski polityk. – Na prawybory do wałbrzyskiego zamku Książ z pobliskiego Żarowa autobusami ściągnął tylu sympatyków, że osiągnął świetny wynik. – Wszyscy pracowaliśmy na sukces Zbyszka, sama zmobilizowałam masę ludzi, by głosowali na niego – tak eufemistycznie określa tę prawyborczą kampanię Gruntkowska, wówczas skarbnik Żarowa. – A sposób okazał się skuteczny. Zorganizowali się i przyjechali. Autobusami, jakoś musieli dojechać – uśmiecha się znacząco.

– To absurd – komentuje Chlebowski. – Zdobyłem wtedy półtora tysiąca głosów.

I choć prawyborów w PO już nie ma, Chlebowski wchodzi do Sejmu z kadencji na kadencję z coraz lepszym wynikiem.

Własny kort

– Gdy po raz pierwszy był posłem, podczas wystąpień klubowych z tremy miał zawsze czerwone policzki – opowiada Marta Fogler, była posłanka PO. Teraz stwarza wrażenie absolutnego medialnego rutyniarza. Przemysław Gosiewski zarzuca mu nawet, że zachowuje się w sposób wojujący, niemal jak inkwizytor. – On ma dwie twarze, bo jeśli nie ma kamer, jest bardzo spokojnym i sympatycznym rozmówcą, szkoda tylko, że w tym, co mówi, jest niezmiernie mało konkretów.

Dziś Chlebowski śmieje się ze swych białych klapek, a nieopodal Żarowa, gdzie wybudował rezydencję, ma własny kort. Jest miłośnikiem tenisa i wiceprezesem Polskiego Związku Tenisowego.

Dziś białe klapki zamienił na nienaganny strój i pachnące klasową wodą kolońską garnitury, a czerwone policzki, które miał, gdy musiał publicznie występować, na spokój medialnego rutyniarza.

To on stał się niekwestionowanym numerem jeden w klubie parlamentarnym po wygranych przez Platformę wyborach. Wszyscy wielcy PO odeszli do rządu, a Bronisław Komorowski zasiadł w fotelu marszałka Sejmu.

Pozostało 95% artykułu
Polityka
Polityczne Michałki: Rok rządu Tuska na trzy plus, a młodzi popierają Konfederację. Żółta flaga dla koalicji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
MSZ na wojnie hybrydowej z Rosją. Kto prowadzi walkę z dezinformacją
Polityka
Sikorski pytany o polskich żołnierzy na Ukrainie mówi o „naszym obowiązku w NATO”
Polityka
Partia Razem zakończyła postępowanie dyscyplinarne ws. Pauliny Matysiak. Jest decyzja
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Sondaż: Wyborcy PiS murem za Mateuszem Morawieckim. Rządy Donalda Tuska przekonały 3 proc. z nich