Posłanka Prawa i Sprawiedliwości Dorota Arciszewska-Mielewczyk słynie z ostrej retoryki wymierzonej w państwo niemieckie.
W 2004 roku stanęła na czele Powiernictwa Polskiego, powstałego w odpowiedzi na Powiernictwo Pruskie Eriki Steinbach. A w Sejmie od września jest szefową nowego zespołu parlamentarnego: ds. realizacji przepisów traktatu między Rzecząpospolitą Polską a Republiką Federalną Niemiec o dobrym sąsiedztwie.
W skład zespołu wchodzą też znani posłowie PiS, m.in. były wiceszef MSZ Jan Dziedziczak i prof. Krystyna Pawłowicz. Traktat, którym mają się zająć, podpisano 17 czerwca 1991 roku w Bonn. O tym, że strona niemiecka nienależycie go wykonuje, od dłuższego czasu mówią Polacy żyjący za Odrą.
Chodzi m.in. o to, że traktat przyznał obu grupom, czyli Polakom w Niemczech i Niemcom w Polsce, podobne prawa, w tym prawo do zachowania tożsamości. Tymczasem choć Niemcy w Polsce są oficjalnie uznaną mniejszością, podobnego statusu nie mogą doczekać się Polacy w Niemczech. Tam mniejszościami są jedynie Serbołużyczanie, Fryzowie, Duńczycy, Sinti i Roma. Nieoficjalnie mówi się, że Niemcy woleliby nie rozszerzać tej listy w obawie przed roszczeniami licznie zamieszkujących ich kraj Turków.
Kolejną sprawą jest edukacja. W Polsce języka niemieckiego jako języka mniejszości uczy się ponad 50 tys. uczniów. Z kolei w Niemczech na zajęcia języka polskiego uczęszcza w szkołach publicznych według różnych źródeł od 7 do 9 tys. uczniów, z czego zdecydowana większość w Nadrenii Północnej. Ile dokładnie, nie wiadomo, bo sprawy szkolnictwa są w Niemczech w gestii 16 landów, a na szczeblu centralnym nie prowadzi się statystyk.