Sejm przyjął wczoraj głosami PO, PSL i Lewicy nowelizację ustawy o IPN. Odrzucenie przez sejmową komisję wszystkich poprawek zgłoszonych przez PiS umożliwiło przeforsowanie jej w kształcie nadanym przez PO.
Jedną z fundamentalnych zmian jest to, że zanim ktoś zdecyduje się o ubieganie się o urząd publiczny (m.in. prezydenta, posła, senatora, burmistrza, wójta czy radnego), będzie mógł poznać zgromadzone na swój temat w Instytucie akta.
Do tej pory obowiązywał zakaz udostępniania byłym tajnym współpracownikom SB materiałów wytworzonych przez nich lub przy ich udziale. Miało to olbrzymie znaczenie przy procesie lustracji. Osoba, która składała oświadczenie lustracyjne, zazwyczaj nie wiedziała, co na jej temat zachowało się w archiwach. Autor ustawy Arkadiusz Rybicki przekonuje, że to dobre rozwiązanie. – Po zapoznaniu się z aktami taka osoba będzie mogła sama zadecydować, czy chce się dalej starać o urząd publiczny – mówi „Rz”.
Innego zdania jest poseł PiS Zbigniew Girzyński. – To koniec lustracji. Agenci będą mogli osobiście się przekonać, czy materiały na ich temat zostały zniszczone, i dopiero wtedy podjąć decyzję, czy chcą się ubiegać o urząd publiczny – mówi „Rz”.
Inną ważną zmianą jest sposób wyłonienia nowego prezesa IPN. Do tej pory musiało to być przedmiotem konsensusu między największymi ugrupowaniami w parlamencie. Do wyboru prezesa potrzebne było bowiem aż 3/5 głosów. Teraz będzie go mogła wybrać (i odwołać) aktualnie rządząca większość sejmowa bez oglądania się na opozycję.