Twitter, blip, flaker, sypacz, yam – mikroblogi rozpoczęły podbój polskiego Internetu. Według szacunków już ponad milion osób w naszym kraju „ćwierka” (to właśnie oznacza angielskie słowo „twitt”). Eksperci uważają, że serwisy, w których można zamieszczać jedynie bardzo krótkie informacje tekstowe (ok. 140 znaków), mogą powtórzyć sukces Naszej-Klasy czy Facebooka.
– Ludzie piszą je, żeby wyrazić swoje opinie oraz poinformować przyjaciół, co aktualnie robią. Do najpopularniejszych należą informacje typu: „wieczorem idę do kina, czy ktoś się przyłączy?” – mówi „Rzeczpospolitej” dr Michał Pręgowski, badacz blogów z Politechniki Warszawskiej.
Politycy, którzy próbują nadążyć za wyborcami, oprócz blogów zaczęli zakładać także mikroblogi. Pisanie w tych serwisach na razie bardzo im się opłaca. Mikrowiadomości polityków często podchwytują media.
Tak było, gdy Radosław Sikorski na Twitterze wezwał Bronisława Komorowskiego do zmierzenia się z nim w prawyborczej debacie telewizyjnej. Marszałek Sejmu wyzwanie przyjął.
Głośno było również o wpisie posła Pawła Poncyljusza (PiS), który, „ćwierkając”, skrytykował partię. „Kongres potwierdził schyłek. Szkoda PiS-u” – wyznał, czym wywołał spore zamieszanie w partii Jarosława Kaczyńskiego. Tłumaczył się, że pomyłkowo opublikował prywatną wiadomość.