Dyskusja wokół słów sędziego Igora Tulei od tygodnia elektryzuje opinię publiczną. O wiele bardziej niż sam wyrok skazujący znanego kardiochirurga dr. G za przyjmowanie łapówek.
Igor Tuleya, mówiąc w uzasadnieniu o „stalinowskich metodach" stosowanych przez CBA, skutecznie przekierował oczy wszystkich na działalność Biura. Odżyły zatem wszystkie historie z czasów rządów PiS. Część mediów prześciga się w przypominaniu najważniejszych „zbrodni" IV RP, do których miała przyczynić się działalność CBA pod kierownictwem Mariusza Kamińskiego. Mało kto pamięta jednak, jaki finał miała większość spraw, o które oskarżano CBA i służby IV RP.
– Tak naprawdę szczegóły tych spraw nie miały nigdy wielkiego znaczenia. Kluczowe jest za to ogólne poczucie zagrożenia ze strony PiS, jakie odczuwa większość elektoratu PO i znaczna część elit. A ono wciąż jest duże – uważa dr Jacek Kloczkowski, politolog z Ośrodka Myśli Politycznej.
Tuleya nie zawiadomi prokuratury
Zresztą dziś już sam sędzia Tuleya spuszcza z tonu. Jeszcze tydzień temu krążył po mediach i twardo zapowiadał złożenie do prokuratury zawiadomienia w sprawie przekroczenia uprawnień przez prokuratorów i funkcjonariuszy CBA.
Teraz okazuje się, że złoży jedynie zawiadomienie o zastrzeżeniach do pracy agentów Biura i prokuratorów do ich przełożonych. Jedyną tego konsekwencją będzie wysłanie wyjaśnień w tej sprawie.