Rządowa Rada przeciw Mowie Nienawiści – tak miało nazywać się specjalne ciało, którego utworzenie zapowiadał wiele razy minister Michał Boni.
Kilkanaście dni temu Boni deklarował, że pod koniec stycznia odbędzie się pierwsze posiedzenie Rady. Ale ustalenia „Rz" wskazują, że cała sprawa to tylko piarowskie zagranie.
– Od początku można było odnieść wrażenie, że pomysł powołania ciała, które miało walczyć z mową nienawiści, to wrzutka – ocenia dr Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. – Akcja wpisuje się we fragment większej całości, czyli próby wykreowania rzekomych zagrożeń dla demokracji i praworządności w Polsce przez radykałów, opozycję czy młodych internautów. Na tym tle rząd przedstawia się jako obrońca demokracji i stabilizacji – dodaje ekspert.
Boniego walka z nienawiścią
Pod koniec listopada Michał Boni zapowiedział powstanie rady monitorującej przejawy mowy nienawiści, ksenofobii oraz agresji i dyskryminacji w życiu publicznym. – Konieczna jest edukacja i promocja pozytywnych zachowań – mówił.
Sprawa wywołała burzę opozycji, kpiny komentatorów i publicystów, nawet reakcję samego premiera Tuska. Pojawiły się zarzuty o zamiarach kneblowania Internetu i zamykania ust opozycji.