Stefan Niesiołowski (PO) od zawsze był kojarzony z Łodzią. Tym razem do parlamentu wystartował jednak z województwa lubuskiego. Chce otworzyć dwa biura poselskie w Gorzowie i Zielonej Górze. – Ocalenie szpitala w Gorzowie, droga S3, lotnisko w Babimoście i uczelnia wyższa w Zielonej Górze – wymienia sprawy, które chciałby załatwić dla swoich wyborców w nowym Sejmie. Nie obawia się też długich dojazdów pod zachodnią granicę Polski. – Polska to nie Kanada, do Gorzowa jedzie się z Łodzi od 4 do 5 godzin. Mam już nawet rozkład jazdy pociągów – zapewnia Niesiołowski. Swoich wyborców będzie odwiedzał raz w miesiącu.

Minister pracy w rządzie Jarosława Kaczyńskiego Joanna Kluzik-Rostkowska została posłanką z Łodzi. – Pochodzę z Katowic, mieszkam w Warszawie, a kandydowałam z Łodzi. Tak bywa – mówi Kluzik-Rostkowska. – Cieszę się jednak, gdyż Łódź to miasto kobiet, a ta tematyka jest mi najbliższa. Dlatego chcę, by przy moim biurze poselskim działały również organizacje pozarządowe, które będą im pomagać, szczególnie samotnym matkom – mówi posłanka PiS. Kluzik-Rostkowska chce być w swoim okręgu jak najczęściej. – W końcu Łódź jest naprawdę blisko – mówi.

Andrzej Celiński (LiD) został wybrany do Sejmu z Katowic. Pytany, czy nie przeraża go wizja cotygodniowych podróży z Warszawy na Śląsk, deklaruje: – Będę w swoim okręgu w każdym tygodniu, w którym nie ma posiedzenia Sejmu. Chcę na to poświęcić każdorazowo trzy dni, dlatego wynajmuję już mieszkanie w Katowicach. Przygotowane ma już biuro. Do współpracy zaprosił też ośmiu wolontariuszy, studentów Uniwersytetu Śląskiego. – Ja mam doświadczenie w odgrywaniu roli spadochroniarza. Byłem dwukrotnie senatorem i raz posłem z Płocka. Mało kto jednak wiedział, że nie jestem stamtąd, tak często tam bywałem. Teraz będzie podobnie – zapewnia.

O tym, jak skutecznie radzić sobie jako spadochroniarz, mogą się uczyć od Marka Borowskiego (LiD), który, chociaż mieszka w Warszawie, przez 10 lat był posłem z okręgu pilskiego. – Z nostalgią wspominam te nocne podróże pociągiem, aby dojechać do swego okręgu. I tak tydzień w tydzień – mówi Borowski. Podkreśla, że to właśnie w Pile uzyskiwał swoje najlepsze wyniki wyborcze. – W 1997 roku dostałem ponad 30 proc. wszystkich głosów w okręgu – wspomina. Innym posłem, który odniósł sukces na wyjeździe, jest Przemysław Gosiewski. Pochodzi z Darłowa na Pomorzu, studiował w Gdańsku, a mieszka w Warszawie. Mimo tego w Sejmie od 2001 roku reprezentuje Kielce. Z powodzeniem. W tegorocznych wyborach dostał rekordową ilość 138 tysięcy głosów w okręgu.

Działalność posłów spadochroniarzy nie zawsze jest usłana różami. Przekonali się o tym rzecznik rządu Jan Dziedziczak (PiS) i jeden z najbliższych współpracowników Donalda Tuska Rafał Grupiński (PO), którzy weszli do parlamentu z Kalisza. Dziedziczak mieszka w Warszawie, natomiast Grupiński w Poznaniu. W czasie kampanii dziennikarz „Życia Kalisza” postanowił sprawdzić, co wiedzą o mieście, z którego kandydują. Dziedziczaka zapytano m.in. o „żeglugę śródlądową na Warcie” w Kaliszu. Rzecznik rządu zapewnił, że odniesie się do tej kwestii szczegółowo. Problem w tym, że Kalisz leży nad Prosną, nie nad Wartą. Z kolei Grupińskiego spytano, czy wesprze kaliską drużynę żużlową, która „ostatnio jest w rozsypce”. Grupiński zapewniał, że oczywiście to zrobi. Tymczasem w Kaliszu nigdy nie było tradycji żużlowych i klubu żużlowego.