Prezydent kilka tygodni próbował zablokować tę kandydaturę. Bezskutecznie. Teraz będzie musiał uścisnąć Sikorskiemu dłoń i współpracować z nim w sprawach zagranicznych. – Nie kryję, że przyczyniłem się do odejścia Sikorskiego ze stanowiska – przyznał Kaczyński w połowie października w wywiadzie dla „Rz”.
Chodziło mu o lutową dymisję tego polityka ze stanowiska ministra obrony w PiS-owskim rządzie. Sikorski żegnał się z wojskiem ze łzami w oczach. Ale zdaniem prezydenta nie nadaje się na żadne stanowisko. O Sikorskim prezydent i premier Jarosław Kaczyński mówili ostatnio wiele: że stawiał w rozmowach z USA zaporowe żądania i nadawał Polsce „status żebraczy”, prosząc o bezzwrotną pożyczkę dla naszej armii. Że jego działania w MON były „nastawione na pokaz” oraz że wspierał oficerów WSI (zwłaszcza Marka Dukaczewskiego) i ludzi „z patentami szkół GRU czy KGB”.
Antoni Macierewicz, były szef kontrwywiadu wojskowego, ujawnił, że złożył do prokuratury wojskowej zawiadomienie o naruszeniu tajemnicy państwowej przez Sikorskiego. Ma chodzić o rozmowy z najwyższymi osobami w państwie na temat Afganistanu. – Przekażę Donaldowi Tuskowi fakty o Sikorskim. Część rzeczy jest objęta tajemnicą państwową – zapowiadał prezydent.
Ale informacje, jakie nowy premier usłyszał w Pałacu Prezydenckim, nie zniechęciły go do Sikorskiego. Uznał je za subiektywne oceny prezydenta. – Padłem ofiarą kampanii czarnego PR. Nadużyto autorytetu urzędu prezydenta do oczerniania mnie – komentował sytuację Sikorski.
A jeszcze do niedawna był senatorem PiS. Po rozstaniu z premierem Kaczyńskim nie zamierzał już jednak trzymać się tej formacji. Pierwsze miejsce na swych listach zaproponowało mu PSL. Ale wybrał ofertę PO i został jej posłem.