Reklama
Rozwiń

Nominacje ministerialne osłabiają sejmowy klub ludowców

Mamy dobrych ludzi, więc sobie poradzimy – uspokaja szef klubu. Ale brak kadr już daje o sobie znać

Publikacja: 14.12.2007 03:40

Kolejne nominacje rządowe dla polityków PSL zaczynają być problemem dla klubu parlamentarnego tej partii. Dla i tak skromnego sejmowego zespołu ludowców (31 osób) oznaczają drenaż najlepszych kadr.

– Pawlak, Sawicki, Bury, a teraz jeszcze Grzeszczak. A kto tu będzie pracował? – niepokoi się jeden z ludowców. Stanisław Żelichowski, nowy szef Klubu PSL, na razie nie obawia się o drenaż sejmowych kadr. – Jakoś sobie poradzimy. Klub mamy może nieliczny, ale są to ludzie dobrze przygotowani do pracy parlamentarnej – mówi.

To, że ludowcy mogą mieć kłopoty kadrowe, widać jednak było już przy okazji typowania kandydatów do komisji śledczej ds. Barbary Blidy. Jeszcze w poprzedniej kadencji, kiedy już było wiadomo, że ta komisja powstanie, na jej członka z ramienia PSL przymierzany był Jan Bury. Nie tylko dlatego, że znał sprawę Blidy z prac w komisji ds. specsłużb, ale również dlatego, że pracował wcześniej w komisji śledczej, która badała prywatyzację PZU. Kiedy się okazało, że Bury został wiceministrem skarbu, PSL stanęło przed problemem znalezienia innego kandydata.

– Mam nadzieję, że nie będzie już więcej nominacji rządowych dla kolejnych kolegów, a premier Pawlak na Grzeszczaku skończy wyciąganie nam ludzi – mówi pół żartem, pół serio Eugeniusz Kłopotek. Serio zaczyna się jednak martwić, co będzie, gdy nadejdzie głosowanie, w którym mogą decydować pojedyncze głosy. – Wiadomo, jak jest z ministrami. Obowiązki rządowe nie zawsze pozwalają im być na głosowaniach. Co się stanie, gdy w decydującym momencie któregoś zabraknie? – zwraca uwagę Kłopotek.Stanisław Żelichowski i do tego problemu podchodzi spokojnie. – Na razie koalicja ma wystarczającą przewagę głosów. Nawet przy nieobecności ministrów nam starczy. A gdyby stało się groźnie, to w rezerwie mamy parę osób, które są gotowe zasilić nasz klub – zdradza szef klubu ludowców. Nie chce jednak powiedzieć, kogo ma na myśli.

Z przechodzeniem kolejnych ludowców do rządu wiąże się jeszcze jeden problem – pilnowanie dyscypliny w klubie.

Reklama
Reklama

– Dopóki wszystkiego pilnował Grzeszczak, nie było obaw, bo robił to twardą ręką. Miejmy nadzieję, że Żelichowski sobie poradzi, bo on już tak twardy nie jest – słyszymy od jednego z posłów PSL. – W klubie zostaje Ewa Kierzkowska, a ona będzie twardo trzymać chłopaków – uspokaja jednak Grzeszczak. Sama Kierzkowska też obaw o dyscyplinę nie ma.

Kolejne nominacje rządowe dla polityków PSL zaczynają być problemem dla klubu parlamentarnego tej partii. Dla i tak skromnego sejmowego zespołu ludowców (31 osób) oznaczają drenaż najlepszych kadr.

– Pawlak, Sawicki, Bury, a teraz jeszcze Grzeszczak. A kto tu będzie pracował? – niepokoi się jeden z ludowców. Stanisław Żelichowski, nowy szef Klubu PSL, na razie nie obawia się o drenaż sejmowych kadr. – Jakoś sobie poradzimy. Klub mamy może nieliczny, ale są to ludzie dobrze przygotowani do pracy parlamentarnej – mówi.

Reklama
Polityka
Sondaż: Tak Polacy oceniają sposób sprawowania funkcji marszałka Sejmu przez Szymona Hołownię
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Polityka
KO i PiS mogą liczyć na niemal identyczne poparcie? Wyniki nowego sondażu partyjnego
Polityka
PiS uderzy w regionach. Referenda lokalne mają pokazać korozję i słabość władzy PO
Polityka
Karol Nawrocki do władz Ukrainy: Pojednanie może być oparte wyłącznie na prawdzie
Polityka
Sikorski: Cenckiewicz zrobił karierę na opluwaniu lepszych od siebie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama