– Ze spotkania od prezydenta premier nie wyjdzie bez porozumienia – zapewnia osoba z otoczenia Tuska. Z informacji „Rz” wynika, że właśnie na tym polega problem. Premier nie jest pewien, że rozmowa z Lechem Kaczyńskim przyniesie ostateczne rozstrzygnięcie. Na to zaś nie może sobie pozwolić.
Urzędnicy premiera i prezydenta zapewniają co prawda, że kłopot z ustaleniem terminu rozmowy jest czysto techniczny i wynika z kalendarza, ale tak naprawdę chodzi o zwłokę. Ze względów taktycznych obu stronom zależy na przesunięciu spotkania do czasu, aż wszystkie szczegóły porozumienia zostaną dopięte. Obu stronom zależy też na kompromisie. Rozstrzygająca rozmowa być może odbędzie się jutro. Premier jedzie co prawda na Ukrainę, ale dopiero wieczorem.
Kością niezgody są żądania PiS dotyczące ustawowego zabezpieczenia porozumienia z Joaniny i protokołu brytyjskiego. PO patrzy na to niechętnie, ale nie mówi „nie”. PiS jest tu stanowcze. – I prezydent, i premier za wszelką cenę będą chcieli znaleźć kompromis, więc go osiągną – uważa osoba z otoczenia premiera.
Spotkanie, na którym miało dojść do porozumienia, było zapowiedziane przed świętami. Lech Kaczyński skrócił nawet z tego powodu wizytę na Węgrzech. Spodziewano się, że rozmowa odbędzie się dziś. Że tak się nie stanie, poinformowała dopiero wczoraj wieczorem Monika Olejnik w „Kropce nad i”.
Politycy PiS i PO starali się przez całe święta przygotować dobry grunt spotkania. Wszyscy traktują je jako rozmowę ostatniej szansy. Wczoraj w Budapeszcie Lech Kaczyński uspokajał nawet swoich węgierskich rozmówców: – W Polsce w zasadzie nie ma żadnego sporu o ratyfikację, tylko o treść ustawy ratyfikacyjnej.