Lewica nie może się pozbierać po zerwaniu koalicji z Partią Demokratyczną. Wczoraj spotkały się kierownictwa SdPl i PD. Demokraci czekają na decyzję, czy partia Marka Borowskiego przyłączy się do nich w Sejmie, czy pozostanie przy Sojuszu. Gdyby posłowie SdPl porozumieli się z demokratami, to właśnie ten klub miałby prawo do zachowania logo i nazwy Lewica i Demokraci. Ale decyzja nie zapadła.
– Wiele zależy od arytmetyki – ocenia jeden z prominentnych polityków SdPl. – Gdyby udałoby się nam założyć klub z demokratami, to porzucilibyśmy Sojusz. Nasza młodzież naciska na rozwód z SLD.
Tymczasem w Sojuszu przeciwnicy Wojciecha Olejniczaka otwarcie mówią o kryzysie przywództwa. Zarzucają przewodniczącemu, że nie podejmuje samodzielnie decyzji, a nawet nie był w stanie zapanować nad klubem.
Rz: Co pan sądzi o rozstaniu SLD z demokratami?
Włodzimierz Cimoszewicz: Uważam, że Sojusz popełnił podwójny błąd. Po pierwsze nigdy nie powinno się zaskakiwać partnerów politycznych decyzjami, których skutki ich dotykają. Ale była to niewłaściwa decyzja również co do meritum. SLD najwyraźniej uznał, że główną przyczyną ubiegłorocznej porażki wyborczej było zawiązanie koalicji z Partią Demokratyczną. To nieprawda. Przyczyn tej porażki było wiele. Zwalenie winy na demokratów było najłatwiejsze.