Liczni komentatorzy zadają sobie nadal pytanie, dlaczego premier Tusk, który z polityki wizerunkowej uczynił swój główny atut i oręż, tak bardzo stracił w tej sferze wyczucie, że pod pozorem wizyty państwowej pojechał na wycieczkę do Ameryki Południowej, narażając się na potencjalnie ostrą krytykę. Odpowiedź jest prosta: wiedział, że takiej nie będzie.
Znaczna część mediów jest wciąż wobec rządu zadziwiająco łagodna. Ale co z opozycją? Premier dał jej samograja w postaci swojej podróży. Motywy wciąż się powtarzające w relacjach z wyjazdu – order Słońce Peru i andyjska czapeczka – nie wymagały nawet specjalnej obróbki. Na dodatek media same podliczyły szacunkowy koszt wyjazdu i porównały go z kosztami wycieczki identycznej długości. Wystarczyło nadać tym smaczkom odpowiednio atrakcyjną formę i można było zadać cios przynajmniej w jedno z najboleśniejszych dla Platformy miejsc: deklaracje o tanim państwie i skromności władzy.
Co tymczasem pokazał PiS? Na tle ekranu w sejmowej sali prasowej zjawili się Beata Kempa i Maks Kraczkowski, którzy przez kilkanaście minut wygłaszali jakieś splątane, niejasne i niespójne przemowy o podróży Donalda Tuska. Poza tymi mieliśmy standard, czyli niejasne wypowiedzi Przemysława Gosiewskiego i agresywne tyrady Joachima Brudzińskiego wygłaszane do kamer na sejmowych korytarzach. Czego tu się miał bać premier Tusk?
Ten przykład ilustruje doskonale, jak słabą opozycją jest dzisiaj Prawo i Sprawiedliwość. I to na wszystkich frontach. Podstawowym jest walka wizerunkowa. Tak ustawił grę już dawno temu Donald Tusk, a Jarosław Kaczyński to wyzwanie przyjął – na własne nieszczęście, bo w tej rozgrywce nie dorównuje i prawdopodobnie nigdy nie dorówna swojemu rywalowi.
Zasadniczym elementem wizerunkowej gry są ludzie. PiS powinien zdawać sobie sprawę, że tolerancja na agresję i bełkotliwość posłów PO jest znacznie większa niż na te same cechy u posłów Prawa i Sprawiedliwości. Tak jest po prostu ustawiona scena i rozważania o tym, czy jest to sprawiedliwe, czy nie, jakie lubi snuć prezes PiS, niczego tu nie zmienią. Przypomina to narzekania skoczka narciarskiego, że przegrywa, bo wiatr ciągle wieje mu nie z tej strony, co trzeba.