Platforma silna słabością PiS

PiS nie jest w stanie zaatakować Platformy. Bo jak można krytykować rząd za niespełnianie obietnic, o których się mówiło, że sprowadzą na kraj nieszczęścia? – zastanawia się publicysta.

Aktualizacja: 04.06.2008 07:42 Publikacja: 04.06.2008 01:36

Platforma silna słabością PiS

Foto: Rzeczpospolita

Liczni komentatorzy zadają sobie nadal pytanie, dlaczego premier Tusk, który z polityki wizerunkowej uczynił swój główny atut i oręż, tak bardzo stracił w tej sferze wyczucie, że pod pozorem wizyty państwowej pojechał na wycieczkę do Ameryki Południowej, narażając się na potencjalnie ostrą krytykę. Odpowiedź jest prosta: wiedział, że takiej nie będzie.

Znaczna część mediów jest wciąż wobec rządu zadziwiająco łagodna. Ale co z opozycją? Premier dał jej samograja w postaci swojej podróży. Motywy wciąż się powtarzające w relacjach z wyjazdu – order Słońce Peru i andyjska czapeczka – nie wymagały nawet specjalnej obróbki. Na dodatek media same podliczyły szacunkowy koszt wyjazdu i porównały go z kosztami wycieczki identycznej długości. Wystarczyło nadać tym smaczkom odpowiednio atrakcyjną formę i można było zadać cios przynajmniej w jedno z najboleśniejszych dla Platformy miejsc: deklaracje o tanim państwie i skromności władzy.

Co tymczasem pokazał PiS? Na tle ekranu w sejmowej sali prasowej zjawili się Beata Kempa i Maks Kraczkowski, którzy przez kilkanaście minut wygłaszali jakieś splątane, niejasne i niespójne przemowy o podróży Donalda Tuska. Poza tymi mieliśmy standard, czyli niejasne wypowiedzi Przemysława Gosiewskiego i agresywne tyrady Joachima Brudzińskiego wygłaszane do kamer na sejmowych korytarzach. Czego tu się miał bać premier Tusk?

Ten przykład ilustruje doskonale, jak słabą opozycją jest dzisiaj Prawo i Sprawiedliwość. I to na wszystkich frontach. Podstawowym jest walka wizerunkowa. Tak ustawił grę już dawno temu Donald Tusk, a Jarosław Kaczyński to wyzwanie przyjął – na własne nieszczęście, bo w tej rozgrywce nie dorównuje i prawdopodobnie nigdy nie dorówna swojemu rywalowi.

Zasadniczym elementem wizerunkowej gry są ludzie. PiS powinien zdawać sobie sprawę, że tolerancja na agresję i bełkotliwość posłów PO jest znacznie większa niż na te same cechy u posłów Prawa i Sprawiedliwości. Tak jest po prostu ustawiona scena i rozważania o tym, czy jest to sprawiedliwe, czy nie, jakie lubi snuć prezes PiS, niczego tu nie zmienią. Przypomina to narzekania skoczka narciarskiego, że przegrywa, bo wiatr ciągle wieje mu nie z tej strony, co trzeba.

Platforma może sobie pozwolić na pokazywanie wypowiadającej się niespójnie Julii Pitery, agresywnego Stefana Niesiołowskiego czy niezmiennie plączącego się Zbigniewa Chlebowskiego. PiS za to samo zostanie bezlitośnie wypunktowany. Mimo to – wracając do przykładu z wycieczką premiera Tuska – reprezentują go osoby utrwalające wizerunek tej partii jako ugrupowania ludzi sfrustrowanych, agresywnych, mściwych albo po prostu niemądrych.

Z ekranów nie chce zniknąć Przemysław Gosiewski, który dla wielu wyborców uosabia najgorsze cechy Prawa i Sprawiedliwości, a poza tym po prostu nie nadaje się do medialnych występów. Bryluje Joachim Brudziński, który – być może niezamierzenie – każdej swojej wypowiedzi nadaje odrzucająco agresywny ton. Coraz częściej – także z racji udziału w komisji śledczej ds. okoliczności śmierci Barbary Blidy – pojawia się Beata Kempa nieumiejąca wyjść poza krąg prawniczej nowomowy, a przy tym ewidentnie niemająca do czynienia z żadnym stylistą. I tak dalej, i tak dalej – tę listę można by wydłużać.

Swego czasu pojawiła się informacja, że Prawo i Sprawiedliwość zamierza zbadać, jak odbierani są jego poszczególni politycy. Ci, którzy zyskaliby najlepsze oceny, mieli być najczęściej pokazywani, ci oceniani najgorzej – mieli zostać ukryci. Co się stało z tym badaniem i pomysłem? Prawdopodobnie ugrzązł, bo gdyby takie badania przeprowadzono, posłowie Gosiewski lub Brudziński już dawno mieliby ścisły zakaz wypowiadania się dla mediów. Co zresztą można doradzić i bez jakiegokolwiek badania.

Nasuwa się jednak pytanie: kogo miałby w zamian pokazywać Jarosław Kaczyński, skoro pozbył się z partii lub zepchnął w niej na margines niemal wszystkich tych, którzy mogliby stanąć do walki w wizerunkowych szrankach z partią rządzącą? Erudyta Ludwik Dorn prowadzi własną grę na marginesie życia partyjnego, kompetentny Paweł Kowal trzyma się tematyki zagranicznej, sympatyczny i dowcipny Jan Dziedziczak właściwie nie istnieje.

Paweł Zalewski, Kazimierz Ujazdowski, Radosław Sikorski grają już w innych drużynach. Niewykorzystywane są nawet talenty sprytnego cynika Jacka Kurskiego – być może jedynego w partii, który dobrze rozumie grę wokół wizerunku, choć często ponosi go temperament.

Partia Kaczyńskiego jako opozycja jest wielkim zawodem. Powinni tego żałować nie tylko zwolennicy PiS, ale wszyscy, którzy chcą żyć w dobrze działającej demokracji

Silnej i kompetentnej opozycji rząd Platformy stwarzałby także inne możliwości. Jest to przecież gabinet merytorycznie słaby i – jak już dzisiaj widać – odsuwający ad calendas graecas spełnienie wszystkich swoich najważniejszych obietnic wyborczych.

Najprostsze uderzenie można by wyprowadzić na froncie zdrowotnym, gdzie Platforma notuje porażkę za porażką. Trzeba by jednak wymyślić coś więcej niż straszenie prywatyzacją, bo przecież nie to jest dzisiaj głównym problemem. Jest nim niekompetencja minister zdrowia i opieszałość rządu w przygotowywaniu odpowiednich ustaw. Dobra, energiczna opozycja byłaby w stanie szybciej przygotować i przedstawić własne ustawowe propozycje naprawienia sytuacji lub choćby zahamowania upadku systemu zdrowotnego. PiS na to nie stać.

PO łamie swoje wyborcze obietnice w wielu punktach. Upadają lub odsuwają się na bliżej nieokreśloną przyszłość choćby kwestie okręgów jednomandatowych i podatku liniowego. PiS jest jednak bardzo trudno tu zaatakować, bo od początku pryncypialnie przeciwstawia się tym pomysłom, często wytaczając kuriozalne i skrajnie populistyczne argumenty. Jak jednak można krytykować rząd za niespełnianie obietnic, o których od początku się mówi, że sprowadzą na kraj nieszczęścia?

PiS próbuje więc wytykać gabinetowi Tuska, że nie przygotowuje projektów ustaw i zbyt mało pracuje. Te ataki nie wypadają jednak wiarygodnie, bo – po pierwsze – przeprowadzają je wspomniane wyżej, fatalnie odbierane osoby, a po drugie – w najważniejszych sprawach PiS nie potrafi przedstawić alternatywy lub opowiedzieć o własnych pomysłach, nawet jeżeli je ma.

W Wielkiej Brytanii laburzyści trwają przy władzy od 11 lat. Wcale nie dlatego, że są tak świetną partią i że wyborcy byli nimi niezmiennie zachwyceni. Po prostu ich rywale – Partia Konserwatywna – przez cały ten czas nie potrafili stać się w oczach wyborców rozsądną i przekonującą alternatywą. Kolejne wybory partia Tony’ego Blaira wygrywała dzięki słabości przeciwnika.

Trudno powiedzieć, ile lat poza władzą czeka jeszcze PiS. Jedno jest wyraźnie widoczne: Prawo i Sprawiedliwość nie może się odnaleźć w grze, której reguły dało sobie narzucić. Przyczyn jest wiele: wewnętrzne tarcia w partii, zwątpienie w polityczny geniusz Jarosława Kaczyńskiego, stabilna i spokojna sytuacja polityczna, w której ten ostatni kiepsko się czuje.

Tak czy owak, PiS jako opozycja jest wielkim zawodem. Powinni tego żałować nie tylko zwolennicy tej partii, ale wszyscy ci, którzy chcą żyć w dobrze się rozwijającej, dynamicznej demokracji. Jednym z czynników zapewniających w tym systemie kontrolę i równowagę jest właśnie opozycja. Pod warunkiem że nie przechodzi właśnie okresu smuty.

Autor jest publicystą dziennika „Fakt”

Liczni komentatorzy zadają sobie nadal pytanie, dlaczego premier Tusk, który z polityki wizerunkowej uczynił swój główny atut i oręż, tak bardzo stracił w tej sferze wyczucie, że pod pozorem wizyty państwowej pojechał na wycieczkę do Ameryki Południowej, narażając się na potencjalnie ostrą krytykę. Odpowiedź jest prosta: wiedział, że takiej nie będzie.

Znaczna część mediów jest wciąż wobec rządu zadziwiająco łagodna. Ale co z opozycją? Premier dał jej samograja w postaci swojej podróży. Motywy wciąż się powtarzające w relacjach z wyjazdu – order Słońce Peru i andyjska czapeczka – nie wymagały nawet specjalnej obróbki. Na dodatek media same podliczyły szacunkowy koszt wyjazdu i porównały go z kosztami wycieczki identycznej długości. Wystarczyło nadać tym smaczkom odpowiednio atrakcyjną formę i można było zadać cios przynajmniej w jedno z najboleśniejszych dla Platformy miejsc: deklaracje o tanim państwie i skromności władzy.

Pozostało 87% artykułu
Polityka
Magdalena Biejat kandydatką Lewicy. „Dziewczyna z sąsiedztwa”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Lewica wybrała swoją kandydatkę na prezydenta
Polityka
Czarne chmury nad ministrem Wieczorkiem. Nawet wniosek PiS niewiele może już zmienić
Polityka
Sondaż: Jak zmieniło się zdanie Polaków o Nawrockim, gdy został kandydatem PiS?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Czy Jarosław Kaczyński powinien ponieść karę? Wyniki sondażu, Polacy podzieleni