Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście po trzech latach procesu w piątek uniewinnił z zarzutu korupcji Romualda Szeremietiewa, wiceministra obrony narodowej w rządzie Jerzego Buzka. Skazał go jednak na 3 tys. zł grzywny za bezprawne dopuszczenie swojego asystenta Zbigniewa Farmusa do tajemnic państwowych. Były wiceminister chce się odwołać od wyroku. Przez lata walczył bowiem o całkowite oczyszczenie z zarzutów.
Tzw. afera Szeremietiewa wybuchła w 2001 r. po publikacji „Rzeczpospolitej”. Anna Marszałek i Bertold Kittel napisali, że Farmus żądał od firm zbrojeniowych łapówki w imieniu swojego szefa, który bezprawnie dopuścił go do tajemnic państwowych.
W artykule wskazano również, że Szeremietiew wydaje więcej pieniędzy, niż zarabia. Chodziło m.in. o zakup domu pod Warszawą.
Po publikacji Szeremietiew stracił stanowisko wiceszefa MON. W 2005 roku rozpoczął się proces, który od początku był utajniony. Gdy po trzech latach sąd uniewinnił Szeremietiewa, radości nie kryli jego przyjaciele. – To triumf sprawiedliwości, ale szkoda, że grubo za późno – uważa gen. Sławomir Petelicki, były dowódca GROM. – Szeremietiew sprawy państwa zawsze stawiał na pierwszym miejscu. Jako człowiek odważny i bezkompromisowy miał różne siły przeciwko sobie, także WSI. Nigdy nie miałem jednak żadnych wątpliwości co do jego uczciwości.
Zadowolenia nie kryje także Paweł Graś, poseł PO, wieloletni znajomy Szeremietiewa: – Cieszę się z wyroku sądu, to dobra wiadomość.– Ten wyrok był znakomitym prezentem na jego 63. urodziny – dodaje jeden ze znanych polityków prawicy, przyjaciel Szeremietiewa.