Komisarz pod nowym sztandarem

Danuta Hübner - pracoholiczka, która dąży do perfekcji. Na pytanie, czy jest głodna, odpowiada: – Dziękuję, jadłam wczoraj.

Publikacja: 25.02.2009 03:19

Danuta Hübner w piątek odebrała doktorat honoris causa na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu

Danuta Hübner w piątek odebrała doktorat honoris causa na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu

Foto: Fotorzepa, Bartosz Jankowski

Gdy Danuta Hübner, komisarz europejska od lat związana z SLD, postanowiła w tegorocznych wyborach do europarlamentu wystartować z listy PO, na lewicy zawrzało.

– Pani Hübner dla prywatnego interesu, dla pensji europejskiej, jest na liście PO – zagrzmiał Grzegorz Napieralski, szef SLD, który nie kryje, że sam chciał wystawić Hübner w tych wyborach.

Zaskoczeni są też europejscy socjaliści. – Byłem świadkiem, jak Martin Schulz, szef frakcji europejskich socjalistów, dziwił się, że komisarz, która przez pięć lat brała udział w pracy frakcji, nagle zmieniła barwy i przeszła do obozu chadeków – opowiada jeden z eurodeputowanych.

– Interes europejski nie ma barw partyjnych – broni się Hübner. – Jako komisarz korzystam z zaproszeń i przychodzę na spotkania wszystkich grup politycznych w PE, nie tylko socjalistów. Robię rzeczy pragmatyczne, niezwiązane z ideologią.

W Platformie nie przywitano jej z otwartymi ramionami. Jeden z eurodeputowanych był świadkiem, jak Jacek Saryusz-Wolski wzburzony pędził na spotkanie z Donaldem Tuskiem w tej sprawie. Konserwatyści z PO są wściekli, że związana z lewicą Hübner dostała pierwsze miejsce w najlepszym okręgu wyborczym – w Warszawie. I choć publicznie nikt o tym nie mówi, nie w smak im również rodzinne koneksje Hübner. Jest córką Ryszarda Młynarskiego, byłego oficera Urzędu Bezpieczeństwa. Jesienią 2004 roku, gdy IPN otworzył w Stalowej Woli wystawę pt. „Aparat represji na Rzeszowszczyźnie”, znalazły się na niej zdjęcia ojca i dziadka Hübner. „Ma katów w rodzinie” – napisał wówczas „Super Express”.

[srodtytul]Klucz do pracoholiczki[/srodtytul]

Drobna, szczupła, nienagannie ubrana Hübner sprawia wrażenie kobiety miękkiej i delikatnej. W rzeczywistości jest pracoholiczką i perfekcjonistką. W pracy daje z siebie wszystko, ale nie oszczędza też podwładnych. W połowie kadencji panią komisarz porzucił szef jej gabinetu i połowa pracowników. Tempa pracy nie wytrzymało też dwóch rzeczników prasowych. Obecny jest już trzecim z kolei.

– To osoba niezwykle energiczna, kompetentna, twarda. Praca z nią daje satysfakcję, ale trzeba znaleźć klucz do niej – mówi Ewa Haczyk, rzeczniczka prasowa Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej z czasów, gdy instytucją kierowała Hübner. Sama wytrzymała z szefową. – Gdy jeździłam z panią minister za granicę, zawsze słyszałam, że jedziemy do pracy. Raz w Tokio udało mi się przez 15 minut pospacerować ulicą – wspomina. Ci, którzy znają komisarz, dodają: – Na spotkaniach, które kończą się lunchem, wychodzi przed nim. Raz na pytanie, czy jest głodna, odpowiedziała nawet: Dziękuję, jadłam wczoraj.

– Zawsze dużo pracowałam i nadal praca wypełnia mi większość życia – przyznaje komisarz Hübner.

[srodtytul]Drużyna Kołodki[/srodtytul]

W polityce Hübner pojawiła się na początku lat 90. Wcześniej pracowała naukowo na uczelni, którą ukończyła – w Szkole Głównej Planowania i Statystyki. Zapisała się do PZPR, wyszła za mąż i urodziła dzieci – Karolinę i Ewę.

Znała biegle angielski, bo w domu trzy siostry Młynarskie miały przykazane: opanować dwa języki obce. Danuta nauczyła się angielskiego i hiszpańskiego, dzięki czemu na studiach zarabiała jako pilot wycieczek do Hiszpanii.

Gdy w 1993 roku SLD doszedł do władzy, ściągnął do rządu Grzegorza Kołodkę. Ten przyprowadził ze sobą drużynę kilku pań, wśród których była Danuta Hübner.

– Miały pilnować realizacji planu Kołodki – mówi Krzysztof Janik, były przewodniczący SLD.

Hübner wspomina, że gdy przeszła do pracy w rządzie, zaczęła pracować zdecydowanie więcej niż na uczelni. – Córki na szczęście nie były już małe. Wydaje mi się, że ich nie zaniedbałam, ale oczywiście jak każda matka do dziś mam wyrzuty sumienia, że za mało czasu im poświęcałam – mówi komisarz.

Dziś 34-letnia Karolina robi doktorat z filozofii sztuki na uniwersytecie w Chicago, a 30-letnia Ewa pracuje w Brukseli.

[srodtytul]Walcząca z Walendziakiem[/srodtytul]

W 1997 r. po przegranych przez SLD wyborach parlamentarnych Hübner została szefową Kancelarii Prezydenta. – Wpadła w oko Kwaśniewskiemu, bo była pracowita i nie miała ambicji politycznych – uważa Janik.

Za to była niebywale lojalna. Stała murem za swoim pryncypałem.

Tłumaczyła jego wpadki, np. potajemne odznaczenie działaczy Sojuszu Lewicy Demokratycznej na Rozbrat.

W imieniu Kwaśniewskiego żądała, by przedstawiciel prezydenta uczestniczył we wszystkich posiedzeniach rządu Jerzego Buzka.

– Przepisy konstytucyjne nie były precyzyjne, co stwarzało nieustanne problemy – wspomina Wiesław Walendziak, ówczesny szef Kancelarii Premiera. – Gdy doszło do eskalacji konfliktu, przyjechałem do Kancelarii Prezydenta i przez 20 minut przekonywałem Hübner, że udział ludzi prezydenta w posiedzeniach rządu to spór ustrojowy, a nie przepychanka, czyje ma być na wierzchu. Wysłuchała moich argumentów i odpuściła. Od tego momentu nasza współpraca układała się bez zarzutu.

Wkrótce Hübner odeszła z Kancelarii Prezydenta.

W Genewie została wiceprzewodniczącą oenzetowskiej Komisji Gospodarczej na Europę.

– To był ogromny awans – mówi były premier Józef Oleksy. – Załatwił jej to Kwaśniewski.

– Olek chętnie robił takie rzeczy – dodaje Janik. – Czerpał satysfakcję z faktu, że może komuś coś załatwić.

Hübner wróciła do Polski w 2001 r., gdy premier Leszek Miller zaproponował jej stanowisko szefa UKIE i wiceministra spraw zagranicznych. W tym rządzie Hübner miała wyjątkową pozycję. – Każde posiedzenie rozpoczynało się od sprawozdania Danuty Hübner, która mówiła o postępach resortów w przygotowaniu do akcesji

– opowiada Miller. – Ministrowie obawiali się złych recenzji. Często się skarżyli, że ona się czepia, że poluje na nich albo chce ich zdyskredytować w moich oczach.

Ale w rządzie były też osoby, które naprawdę miały powody się skarżyć na Hübner. To Sławomir Wiatr, pełnomocnik rządu ds. referendum przedakcesyjnego, i Lech Nikolski, szef kampanii referendalnej. Hübner od początku nie podobał się pomysł, by angażować polityków w sprawę referendum. Uważała, że ludzi trzeba przekonać, iż integracja z UE to nie jest interes jednej partii, ale całego kraju. Ostro ścinała się z Nikolskim i Wiatrem. – Lechu nieraz mnie prosił, żebym do niej zadzwonił i przeprosił za ostre słowa, czy wytłumaczył jakąś sprawę – wspomina Janik.

– Widziała w nich ludzi z Rozbrat, ale też zazdrośnie strzegła swojej działki i nie podobało się jej, że ktoś inny wchodzi w jej kompetencje – dodaje Miller.

Grażyna Gęsicka, była minister ds. rozwoju regionalnego, uważa Hübner za fantastycznego fachowca oraz życzliwego i pomocnego komisarza. – Ona naprawdę jest ważnym zasobem naszego kraju i powinna pozostać w życiu publicznym – mówi Gęsicka.

– Jest kompetentna i zna unijne mechanizmy, ale bywa bezrefleksyjna – mówi Ryszard Czarnecki, eurodeputowany z PiS. – Za dobrą monetę bierze to, co jest obroną interesów tzw. starych krajów Unii owiniętą w złotko propagandy.

Polityka
Wybory do Sejmu, jeśli rządzący przegrają wybory prezydenckie? Znamy zdanie Polaków
Polityka
Będzie nowe święto państwowe. Na pamiątkę krwawej niedzieli na Wołyniu
Polityka
Doradca Andrzeja Dudy pojawił się na wiecu Sławomira Mentzena
Polityka
Nawrocki u Trumpa. Czy to zmieni kampanię prezydencką?
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Polityka
Machcewicz o Nawrockim: Człowiek niezwykle brutalny, mam nadzieję, że nie wygra
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne