Gdy Danuta Hübner, komisarz europejska od lat związana z SLD, postanowiła w tegorocznych wyborach do europarlamentu wystartować z listy PO, na lewicy zawrzało.
– Pani Hübner dla prywatnego interesu, dla pensji europejskiej, jest na liście PO – zagrzmiał Grzegorz Napieralski, szef SLD, który nie kryje, że sam chciał wystawić Hübner w tych wyborach.
Zaskoczeni są też europejscy socjaliści. – Byłem świadkiem, jak Martin Schulz, szef frakcji europejskich socjalistów, dziwił się, że komisarz, która przez pięć lat brała udział w pracy frakcji, nagle zmieniła barwy i przeszła do obozu chadeków – opowiada jeden z eurodeputowanych.
– Interes europejski nie ma barw partyjnych – broni się Hübner. – Jako komisarz korzystam z zaproszeń i przychodzę na spotkania wszystkich grup politycznych w PE, nie tylko socjalistów. Robię rzeczy pragmatyczne, niezwiązane z ideologią.
W Platformie nie przywitano jej z otwartymi ramionami. Jeden z eurodeputowanych był świadkiem, jak Jacek Saryusz-Wolski wzburzony pędził na spotkanie z Donaldem Tuskiem w tej sprawie. Konserwatyści z PO są wściekli, że związana z lewicą Hübner dostała pierwsze miejsce w najlepszym okręgu wyborczym – w Warszawie. I choć publicznie nikt o tym nie mówi, nie w smak im również rodzinne koneksje Hübner. Jest córką Ryszarda Młynarskiego, byłego oficera Urzędu Bezpieczeństwa. Jesienią 2004 roku, gdy IPN otworzył w Stalowej Woli wystawę pt. „Aparat represji na Rzeszowszczyźnie”, znalazły się na niej zdjęcia ojca i dziadka Hübner. „Ma katów w rodzinie” – napisał wówczas „Super Express”.