Luigi Di Maio od wielu miesięcy siedzi cicho. Ale tym razem nie wytrzymał. „Musimy przynajmniej przyjąć kobiety i dzieci, dać przykład Europie" – oświadczył, odnosząc się do 49 uchodźców zablokowanych na dwóch statkach, których nie chce przyjąć żaden kraj Unii.
Jednak koalicjant lidera Ruchu Pięciu Gwiazd (M5S) Matteo Salvini ustępować nie zamierza. „Biskup, piosenkarz, piłkarz mogą mówić, co chcą, ale ja odpowiadam przed 60 milionami Włochów, którzy oczekują, że do ich kraju nie zostanie wpuszczony ktoś, kto nie ma do tego prawa" – odparł szef MSW i przywódca Ligi.
– Twarda polityka wobec imigracji jest jedną z głównych przyczyn niezwykłego sukces Salviniego w sondażach. To otwiera przed nim perspektywę przejęcia sterów rządu w razie przedterminowych wyborów – mówi „Rz" Eleonora Poli z Instytutu Spraw Międzynarodowych (IAI) w Rzymie.
Po marcowych wyborach parlamentarnych radykalna, lewicowa M5S, która dostała 32,7 proc. głosów, utworzyła dość egzotyczną koalicję z Ligą (17,3 proc.). Ale blisko rok później proporcje w sondażach się odwróciły – Salvini może liczyć na 33,7 proc. głosów, podczas gdy Di Maio już tylko 24,8 proc. Stąd coraz większa pokusa dla lidera prawicowej formacji, aby na fali mnożących się konfliktów w koalicji rządowej wokół polityki migracyjnej, ale także ograniczenia zabezpieczeń socjalnych, rozpisać nowe wybory.
Mogłyby się one odbyć przy okazji głosowania do europarlamentu w maju. Jest bardzo prawdopodobne, że w ich wyniku Salvini stanąłby na czele zdecydowanie prawicowej koalicji, w której znalazłaby się także umiarkowana Forza Italia Silvia Berlusconiego (7,3 proc.) i skrajni Bracia Włosi (3,8 proc.). To pozwoliłoby nowemu premierowi na wdrożenie przychylnego przedsiębiorcom programu wyborczego, który być może wreszcie wyrwałby z marazmu włoską gospodarkę.