Guaido został uznany za tymczasowego prezydenta m.in. przez USA, Australię, Izrael i większość krajów Ameryki Łacińskiej. Maduro za prezydenta uznają nadal m.in. Chiny, Rosja i Turcja.
Guaido wezwał w poniedziałek zwolenników opozycji w Wenezueli do udziału w masowych protestach, w czasie których w pokojowy sposób Wenezuelczycy mają domagać się ustąpienia Maduro i rozpisania wyborów prezydenckich. Guaido apelował też do armii, by ta nie strzelała do cywilów. Dowództwo armii kilka dni temu oficjalnie poparło Maduro.
Sam Maduro oskarża USA o zorganizowanie zamachu stanu w Wenezueli i obarcza Donalda Trumpa odpowiedzialnością za rozlew krwi, do którego może dojść w Wenezueli. Zwracając się do doradcy Trumpa ds. bezpieczeństwa w transmitowanym przez telewizję wenezuelską przemówieniu Maduro stwierdził: - W Wenezueli mamy demokrację i szacunek do naszej konstytucji. W Wenezueli siły zbrojne nie są puczystami.
Z kolei Padrino na oficjalnym profilu resortu obrony na Twitterze pochwalił wysokie morale wenezuelskiej armii. "To czas na rewolucyjną, boliwiarańską, patriotyczną aktywność" - napisał szef resortu obrony. "Nie oddamy naszej ojczyzny! Jesteśmy gotowi za nią umrzeć!" - dodał.
Tymczasem sekretarz skarbu USA Steve Mnuchin ogłosił sankcje przeciwko wenezuelskiej spółce naftowej PDVSA. Sankcje mają zablokować aktywa spółki warte ok. 7 mld dolarów. Maduro w swoim przemówieniu oskarżył USA o to, że za pomocą sankcji chce okraść Wenezuelę. - To nielegalne działania - dodał podkreślając, że upoważnił prezesa PDVSA do wystąpienia na drogę sądową przeciwko Stanom Zjednoczonym.