Przeciętny obserwator polityki myśli, że najgorsze emocje panują między politykami konkurujących ze sobą partii. Przykładowo Jarosław Kaczyński najbardziej nie lubi Donalda Tuska i vice versa. Doświadczeni politycy z politowaniem traktują taki sąd, mówiąc, że to bardzo naiwne i przypominają powiedzenie popularne w brytyjskim parlamencie: – Najgorszy wróg stoi za twoimi plecami.
Te słowa obowiązują też w Polsce. Pokazuje to wydarzenie, które miało miejsce w czasie posiedzenia Zarządu Krajowego PO. Układano listy wyborcze. Ewa Kopacz bardzo zabiegała o wpisanie starego działacza KLD. Gdy skończyły się jej wszystkie argumenty, zwróciła się do premiera: – Donald, przecież to jest twój przyjaciel. – Ja nie mam przyjaciół w polityce – odpowiedział Donald Tusk.
Przyjaciół może nikt nie ma, ale nieprzyjaciół mają wszyscy. Niektóre nieprzyjaźnie i antagonizmy przyciągają uwagę, bo widać, że między obiema stronami negatywne emocje aż kipią. Polityczną legendą są napięcia na linii Donald Tusk – Grzegorz Schetyna, Jarosław Kaczyński – Ludwik Dorn, Aleksander Kwaśniewski – Grzegorz Napieralski. Także międzypartyjne Tusk – Waldemar Pawlak, Jacek Rostowski – Pawlak, ostatnio Janusz Palikot – Leszek Miller.
– Kiedy minister finansów mówi, że bierze, to znaczy, że bierze. A kiedy mówi, że daje, to mówi – to bon mot autorstwa Waldemara Pawlaka na temat Jacka Rostowskiego. Animozje między nimi znacząco opóźniły zawarcie porozumienia PO – PSL ws. podwyższenia wieku emerytalnego. Rostowski miał irytować Pawlaka swoją profesorską manierą pouczania innych. Obrońcy Rostowskiego z kolei mówią, że Pawlak jako wicepremier chce być numerem jeden w określaniu kierunków polityki gospodarczej. Różnice charakterów nie ułatwiły też rozmów o emeryturach między Pawlakiem i Tuskiem. Ludzie z otoczenia obu polityków tłumaczą to tak: Pawlak jest pedantem i lubi mieć wszystko zaplanowane, Tusk jest chaotyczny, więc woli improwizować zgodnie ze zmieniającymi się okolicznościami.
Boje marszałków
Dziś posłowie PO przyglądają się szczególnie napięciu na linii Ewa Kopacz – Grzegorz Schetyna. Zawsze na niej iskrzyło, co było widać na spotkaniach zarządu PO, gdzie Kopacz przewodziła najostrzejszym atakom na Schetynę.
Po wyborach na dodatek musiał na jej korzyść zwolnić fotel marszałka Sejmu. Oboje zaczęli zakreślać w Sejmie swoje strefy wpływu. Kopacz przygarnęła dawną spółdzielnię Cezarego Grabarczyka, której członkowie często teraz przesiadują w jej gabinecie. Ludzie Schetyny przejęli za to prawie całą władzę w klubie. I zaczęła się wojna podjazdowa, której najbardziej widocznym objawem są publicznie wygłaszane złośliwości.
– Za moich czasów było punktualnie – rzucił raz posłom Schetyna, gdy Kopacz z powodu konferencji prasowej przyszła spóźniona na obrady. – To nie ja, to decyzja poprzedniego marszałka – powiedziała na początku tej kadencji Kopacz, gdy posłowie PiS zaczęli mieć pretensję o to, że na obecnej legitymacji poselskiej – inaczej niż w latach poprzednich – zabrakło biało-czerwonej flagi.
Wiele platformerskich konfliktów opisał w swoich książkach i wywiadach największy plotkarz polskiej polityki, czyli Janusz Palikot. Np. słynną w poprzedniej kadencji niechęć Kopacz do Joanny Muchy: „Kopacz, jak wszystkie kobiety, po części irytowała jej uroda. Mucha miała ambicje, by w pierwszym szeregu zajmować się służbą zdrowia" – opisywał w „Kulisach Platformy". Albo o animozjach między Schetyną a Janem Krzysztofem Bieleckim: „Kłócili się o wszystko, docinali sobie. To były takie głupawe docinki na poziomie piaskownicy. »A ty się na tym znasz, jasne. To, jak się znasz, już poznaliśmy, gdy byłeś premierem. Wystarczyło porozmawiać z ludźmi. Pamiętasz? A ty w ogóle coś pamiętasz« – atakował na przykład Bieleckiego Schetyna". Bielecki odgryzał się Schetynie złośliwościami na temat jego słabej znajomości angielskiego. A najpoważniej zaatakował go w czasie afery hazardowej, bo to on najmocniej namawiał Tuska do usunięcia Schetyny z rządu.