W Prawie i Sprawiedliwości coraz wyraźniej rysują się dwa środowiska: polityków od lat współpracujących z liderem partii, dla których ostra, „zimnowojenna" retoryka, np. dotycząca katastrofy smoleńskiej, to sedno działalności politycznej, i młodych wilków angażujących się w sprawy gospodarcze i społeczne.
– U amerykańskich republikanów też pojawiają się pomysły od Sasa do lasa, więc nic dziwnego, że jest tak też w przypadku dużej partii, tak jak PiS. Podobna sytuacja ma miejsce w PO – uważa dr Jacek Kloczkowski, politolog z Ośrodka Myśli Politycznej.
W ciągu zaledwie pół roku od wyborów parlamentarnych czołowym przedstawicielem „obozu gospodarczego", do którego w PiS obok wiceprezes partii Beaty Szydło zalicza się m.in. posłów: Krzysztofa Szczerskiego, Pawła Szałamachę czy Piotra Naimskiego, stał się młody poseł Przemysław Wipler, dawniej prezes Fundacji Republikańskiej. W ubiegłym tygodniu zasypał wszystkie ministerstwa i 68 instytucji publicznych interpelacjami i zapytaniami w sprawie wzrostu zatrudnienia i wynagrodzeń pracowniczych. A na łamach „Rz" przedstawił propozycję zastąpienia PIT podatkiem od funduszu płac. Wcześniej skarżył do Trybunału Konstytucyjnego rządowy projekt podniesienia składki rentowej.
– Wszystkie moje propozycje działań gospodarczych zyskały akceptację i wsparcie prezesa Kaczyńskiego. Nie ma żadnego konfliktu między tymi, którzy nacisk stawiają na wyjaśnienie przyczyn katastrofy, a tymi, którzy angażują się w sprawy gospodarcze – przekonuje Wipler. I dodaje, że tylko dzięki wsparciu Antoniego Macierewicza stał się członkiem Sejmowej Komisji ds. Finansów Publicznych.
Macierewicz to dziś niekwestionowany lider tzw. obozu smoleńskiego. To grupa tworzona przez politycznych wyjadaczy, obok samego Macierewicza, m.in. Mariusza Błaszczaka, Marka Kuchcińskiego czy Joachima Brudzińskiego. W polityce nie unikają oni ostrych słów w rodzaju: zdrada, zamach czy Trybunał Stanu.