Lider Prawa i Sprawiedliwości rozpoczął jesienną ofensywę. W zapowiadanym wystąpieniu zaproponował wczoraj uproszczenie podatków, likwidację NFZ i gimnazjów, nowy program budowy mieszkań i stworzenie 1,2 mln nowych miejsc pracy. Według politologów Jarosław Kaczyński wychodzi naprzeciw oczekiwaniom większości Polaków. Jednak ekonomiści zwracają uwagę, że gdyby zrealizować wszystkie jego propozycje, oznaczałoby to katastrofę dla finansów publicznych.
1.
Rozwiązania proinwestycyjne. Lider PiS wystąpienie zaczął od reformy finansów państwa. – Proponujemy nową ustawę, która połączy PIT i CIT oraz nową ustawę o VAT – powiedział. Ma zostać zmniejszone ryzyko interpretacyjne, deklaracje podatkowe mają być bardzo uproszczone, mają być precyzyjnie określone te koszty pracy, które można odliczyć od dochodu. – Chcemy rozwiązań proinwestycyjnych, czyli to, co przedsiębiorstwo inwestuje, nie jest opodatkowane – podkreślał Kaczyński. VAT miałby już nie być podnoszony, jednocześnie rejestracji podatkowej mają podlegać wszystkie podmioty prowadzące w Polsce działalność gospodarczą.
PiS ma też zamiar zaproponować dziesięcioletni plan walki z bezrobociem. Ma polegać na powstaniu 1,2 mln miejsc pracy, szczególnie w miejscowościach poniżej 50 tys. mieszkańców i terenach wiejskich. Będzie wspomagany przez system stypendiów, a koszty na ich stworzenie mają być pozyskane m.in. przez rezygnację z większości szkoleń, które według prezesa są „wyrzucaniem pieniędzy" oraz dzięki likwidacji niektórych zwolnień podatkowych. Pomysł ze szkoleniami podoba się Ryszardowi Petru, partnerowi w PWC. – Te szkolenia często są bezsensowne – mówi. Petru jest jednak bardzo krytyczny w stosunku do innych postulatów. – Propozycje PiS w sytuacji, w jakiej znalazła się Europa, są śmieszne. Mam na myśli np. krytykowane umowy śmieciowe. Gdy gospodarka się sypie, umowy cywilne pozwalają ludziom zarabiać na życie. Kaczyński działa jak związkowiec i walczy o regulacje dla tych, którzy mają wysokie kwalifikacje i dobre kontrakty – tłumaczy.
O skomentowanie propozycji PiS poprosiliśmy też głównego ekonomistę BCC prof. Stanisława Gomułkę. – Pomysł, by łączyć PIT i CIT, wydaje się dość dziwny. Nie wiem, co miałby on dać. W zdecydowanej większości państw funkcjonują dwa odrębne podatki od osób prawnych i fizycznych – mówi prof. Gomułka. Zaznacza, że podobają mu się za to zapowiedzi rozwiązań proinwestycyjnych i odbiurokratyzowania gospodarki. – Sam swego czasu proponowałem, by część pieniędzy przeznaczanych przez firmy na inwestycje nie była opodatkowana. Jednak miało to dotyczyć jedynie niektórych obszarów Polski B i pomóc im się rozwijać. To, co proponuje Kaczyński, idzie znacznie dalej i obawiam się, że w efekcie mogłoby doprowadzić do tego, że wpływy z CIT byłyby znikome – dodaje.