Najwyższa Izba Kontroli piętnuje premiera za wybory

Izba krytykuje przygotowanie tzw. wyborów kopertowych, w tym działania premiera i ministrów. Jednak do prokuratury donosi tylko na prezesów spółek.

Aktualizacja: 14.05.2021 06:06 Publikacja: 13.05.2021 18:54

Zdaniem NIK (na zdjęciu prezes Marian Banaś) pandemia nie usprawiedliwia łamania prawa

Zdaniem NIK (na zdjęciu prezes Marian Banaś) pandemia nie usprawiedliwia łamania prawa

Foto: PAP, Paweł Supernak

Kontrola, której wyniki w czwartek (o pięć dni wcześniej niż zapowiadał) ujawnił na konferencji prezes NIK Marian Banaś, objęła KPRM, MSWiA, Ministerstwo Aktywów Państwowych (MAP), Pocztę Polską i Polską Wytwórnię Papierów Wartościowych (PWPW). Wnioski są krytyczne. Bogdan Skwarka, dyrektor Departamentu Administracji Publicznej NIK, wskazał, że tylko Państwowa Komisja Wyborcza – zgodnie z kodeksem wyborczym – jest odpowiedzialna za przeprowadzenie wyborów, a jedną z jej prerogatyw było zalecenie drukowania kart wyborczych. Premier nie miał do tego żadnych podstaw prawnych, a wydawał decyzje w tym zakresie.

Brak podstaw

W pierwszej decyzji z 16 kwietnia 2020 r. premier stwierdził, że „należy podjąć działania dotyczące realizacji niezbędnych czynności zmierzających do przygotowania wyborów prezydenckich". – Tu mowa o przygotowaniu. Jednak druga decyzja dotycząca PWPW mówiła już o tym, że poleca się realizację działań polegających na wydrukowaniu kart wyborczych, a to jest niewątpliwie prerogatywa PKW – wskazywał dyr. Skwarka.

Szef rządu wydał decyzje, mimo negatywnych opinii z 16 kwietnia Departamentu Prawnego KPRM i Prokuratorii Generalnej (które ostrzegały o braku podstaw prawnych i konsekwencjach, w tym o Trybunale Stanu). Jednak już 15 kwietnia zebrali się przedstawiciele MAP, PWPW, PP i podwykonawców i – jak twierdzi NIK – bez żadnych podstaw prawnych podzielili się zadaniami – np. PWPW drukiem kart.

Później sięgnięto po „podkładkę" – korzystne dla premiera opinie innych ekspertów za 149 tys. zł. – Była to „musztarda po obiedzie" – mówił dyr. Skwarka.

Nikt nie liczył kosztów

Choć głosowanie było niepewne, wydawano decyzje szybko i bez analizy kosztów – wskazuje NIK.

Ministrowie Jacek Sasin z MAP oraz Mariusz Kamiński z MSWiA nie wykonywali decyzji premiera z 16 kwietnia, bo nie zawarli umów na organizację wyborów z podległymi im spółkami – polecenia wydawano „ustnie". Mimo braku umów i rozporządzenia z wzorami kart PWPW przystąpiła do druku pakietów wyborczych.

Wszystko generowało koszty. Poczta Polska wystawiła fakturę na 71 880 600 zł, a PWPW na 4 646 800 zł. Łącznie – 76 527 400 zł. MF odesłało faktury. „KPRM, MSWiA, MAP pomimo zaangażowania w proces organizacji wyborów, które nigdy się nie odbyły, konsekwentnie odmówiły przyjęcia na siebie odpowiedzialności za wydatkowane środki publiczne" – podaje NIK. Krajowe Biuro Wyborcze wypłaciło spółkom tylko 56 450 406 zł.

Według Banasia „nawet sytuacje nadzwyczajne, jak stan epidemii" nie usprawiedliwiają łamania „konstytucyjnej zasady praworządności". NIK chce ścigania zarządów Poczty Polskiej i PWPW – w czwartek złożyła zawiadomienie do prokuratury. Jak ustaliła „Rzeczpospolita” – z paragrafu dotyczącego nadużycia uprawnień i wyrządzenia szkody dużych rozmiarów. Poczta broni się, że „nie mogła się uchylić od wykonania decyzji premiera", bo miała ona klauzulę natychmiastowej wykonalności. Poczta kontynuuje także działania „zmierzające do odzyskania pełnej kwoty".

Obronimy się

Rząd kwestionuje ustalenia NIK. Premier działał w oparciu o ustawę covidową, a wszystkie decyzje zostały wydane zgodnie z przepisami prawa – mówił rzecznik rządu.

Centrum Informacyjne Rządu w oświadczeniu stwierdziło, że premier i szef KPRM „stali na straży Konstytucji RP", a ich działania były „w pełni legalne".

„Premier nie zarządził nigdy wyborów prezydenckich ani głosowania w trybie korespondencyjnym. Celem podjętych działań było umożliwienie udziału w wyborach grupom uprawnionym, których życie i zdrowie ze względu na pandemię były zagrożone (seniorom, osobom z niepełnosprawnościami), a także przebywającym w izolacji" – twierdzi CIR.

O tym, że decyzje o rozpoczęciu „technicznych przygotowań do głosowania korespondencyjnego" były zgodne z prawem ma, według CIR, świadczyć „wiele ekspertyz prawnych, którymi dysponuje KPRM". CIR wskazuje, że rząd kierował się wiosną 2020 r. bezpieczeństwem obywateli, bo „panowała powszechna opinia, że nie ma możliwości przeprowadzenia głosowania metodą tradycyjną". Stąd też – czytamy – decyzja, by zorganizować wybory, ale korespondencyjnie.

Wicepremier Jacek Sasin raport NIK traktuje jako „pewien element sporu pomiędzy rządem a prezesem Marianem Banasiem". – Jestem absolutnie przekonany, że będziemy w stanie obronić to nasze stanowisko zarówno w odniesieniu się do tego raportu NIK, jak i ewentualnie przed wszelkimi innymi forami – mówił w Polskim Radiu.

Kontrola, której wyniki w czwartek (o pięć dni wcześniej niż zapowiadał) ujawnił na konferencji prezes NIK Marian Banaś, objęła KPRM, MSWiA, Ministerstwo Aktywów Państwowych (MAP), Pocztę Polską i Polską Wytwórnię Papierów Wartościowych (PWPW). Wnioski są krytyczne. Bogdan Skwarka, dyrektor Departamentu Administracji Publicznej NIK, wskazał, że tylko Państwowa Komisja Wyborcza – zgodnie z kodeksem wyborczym – jest odpowiedzialna za przeprowadzenie wyborów, a jedną z jej prerogatyw było zalecenie drukowania kart wyborczych. Premier nie miał do tego żadnych podstaw prawnych, a wydawał decyzje w tym zakresie.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Exposé Radosława Sikorskiego w Sejmie. Minister wskaże kierunki polityki zagranicznej
Polityka
Warszawa stolicą odsieczy dla Ukrainy. Europa się zmobilizowała
Polityka
Kolejny minister idzie do PE? "Powiedziałem, że przyjmę takie zadanie"
Polityka
Dariusz Joński o Mariuszu Kamińskim: Nie żałuję pytania o to, czy był trzeźwy
Polityka
Lewicowa rozgrywka o mieszkania. Partia chce miejsca w Ministerstwie Rozwoju