Od manifestacji, podczas których szef ludowców zapowiedział powołanie specjalnego zespołu zajmującego się monitorowaniem funkcjonowania przepisów dotyczących rocznego rozliczania czasu pracy, minęło już kilka tygodni. Zespół jednak nie powstał. Ministerstwo Gospodarki zapewnia „Rz", że prace nad jego powołaniem trwają, ale kiedy zacznie działać, nie wiadomo.
Roczne rozliczenie czasu pracy to nowe rozwiązanie, które weszło w życie 23 sierpnia. Wydłużyło ono dotychczasowy, czteromiesięczny okres rozliczeniowy na dwunastomiesięczny. Teraz pracodawcy mogą dowolnie wydłużać i skracać dzienny czas pracy – ale średnia liczba godzin pracy nie może w ciągu tygodnia przekroczyć 40 godzin.
To rozwiązanie wywołało oburzenie związków zawodowych. Chcąc zmusić rząd do wycofania się z tego rozwiązania, 11 września wyszli na ulicę. Aby uspokoić nastroje, Janusz Piechociński obiecał, że powoła specjalny zespół, który jeszcze raz przyjrzy się tym rozwiązaniom i jeśli rzeczywiście okażą się bublem, doprowadzi do ich zmiany.
– Nie mieliśmy specjalnie nadziei na to, że ten zespół powstanie, dlatego nie jesteśmy rozczarowani brakiem jakichkolwiek działań ze strony Ministerstwa Gospodarki – komentuje Marek Lewandowski, rzecznik NSZZ „Solidarność".
Zdaniem Rafała Chwedoruka, politologa z Uniwersytetu Warszawskiego, deklaracja Piechocińskiego o przyjrzeniu się postulatom związków zawodowych to nic innego jak próba pokazania, że PSL pod jego przywództwem to dalej partia „z ludzką twarzą".